Kanadyjski stryszek
:: Formalności :: Śmietnik :: Stare rozgrywki
Strona 1 z 5
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Kanadyjski stryszek
Typowy, mało używany stryszek pełen różnych bibelotów. Wszędzie unosi się kurz, a na wszystkich rzeczach osiadł z ładny centymetr. Pomieszczenie oświetla jedno, brudne i zakurzone okienko, oraz niczym nie okryta żarówka. Kanada włącza ją gdy chce przez pewien okres czasu na strychu pozbawić się wzroku.
Przez lata na stryszku nagromadziło się od groma i trochę babilotów. Kanada uznał więc, iż warto tu troszeczkę posprzątać, bo kolekcja krążków hokejowych, trzy medale i wypchany niedźwiedź nie chcą się zmieścić.
Kanada postanowił więc sprzątnąć stryszek by wstawić tam nowe rzeczy... albo chociaż przepchnąć to tak, by wszystko się zmieściło.
Przez lata na stryszku nagromadziło się od groma i trochę babilotów. Kanada uznał więc, iż warto tu troszeczkę posprzątać, bo kolekcja krążków hokejowych, trzy medale i wypchany niedźwiedź nie chcą się zmieścić.
Kanada postanowił więc sprzątnąć stryszek by wstawić tam nowe rzeczy... albo chociaż przepchnąć to tak, by wszystko się zmieściło.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Po co właściwie przyszedł do brata - nie wiadomo. Zwykle robił to, jak mu się nudziło, albo miał interes, a tym razem nawet sam nie wiedział czemu. Ale skoro się już znalazł, to nie ma co się cofać.
Oj jak on wzdrygał się przed byciem w Kanadzie. Niby nie było większej różnicy od Stanów Zjednoczonych, ale.. TO. BYŁA. KANADA. Jakby USA wersja beta + zimniejszy klimat. Zresztą zawsze czuł się tu obco, jakby wszyscy ludzie dookoła wiedzieli, że jest właśnie ich południowym sąsiadem. Właściwie jedyne co tutaj naprawdę lubił to jedzenie. ...i fakt, że przynajmniej CZĘŚĆ osób mówi po angielsku.
Na szczęście jego samotność w Kanadzie nie trwała długo. Dość szybko znalazł się pod domem brata i ostatecznie u niego samego. Chyba dopiero na miejscu uświadomił sobie, że przyjechał tak naprawdę po to, aby spędzić trochę czasu z nim.
Oj jak on wzdrygał się przed byciem w Kanadzie. Niby nie było większej różnicy od Stanów Zjednoczonych, ale.. TO. BYŁA. KANADA. Jakby USA wersja beta + zimniejszy klimat. Zresztą zawsze czuł się tu obco, jakby wszyscy ludzie dookoła wiedzieli, że jest właśnie ich południowym sąsiadem. Właściwie jedyne co tutaj naprawdę lubił to jedzenie. ...i fakt, że przynajmniej CZĘŚĆ osób mówi po angielsku.
Na szczęście jego samotność w Kanadzie nie trwała długo. Dość szybko znalazł się pod domem brata i ostatecznie u niego samego. Chyba dopiero na miejscu uświadomił sobie, że przyjechał tak naprawdę po to, aby spędzić trochę czasu z nim.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Nagle zamarł zdumiony, bo wydawało mu się, że coś słyszał. Zaprzestał na chwilę przesuwania ciężkiego kufra i nasłuchiwał. Złapał za leżący niedaleko kij do hokeja, gotów bronić swego mienia przed złodziejem, który nagle zakradł się do jego domu.
A przynajmniej myślał, że to złodziej. Gorączkowo w pamięci starał sobie przypomnieć czy nie zapomniał, że kogoś zaprosił. Wynik wyszedł negatywnie. Czuł, że dzierżona broń drży. Potrzebował chwili by zrozumieć, że to nie kij, a jego ręce się trzęsą. Podkradł się, jak tylko mógł najciszej do salonu. Już się miał zamachnąć na stojącą tam osobę, ale znieruchomiał widząc Amerykę.
-Alfred?-- spytał lekko zbity z tropu. Spodziewał się tu jakiegoś wielkiego draba, albo nawet całej mafii... (dopiero później sobie uświadomił, że "troszeczkę" wyolbrzymia. Spłonął przez to rumieńcem)-Co tu robisz? Umawialiśmy się na spotkanie? Jeśli tak to bardzo przepraszam!-lekko spanikował. Złodziej okazał się rodzonym bratem, który nie dość, że nic nie ukradł, to jeszcze przyszedł w jakimś ważnym celu. Nawet jeśli Kanada nie pamiętał jaki to był cel, to czemu dawne oczko w głowie Anglii miałoby, go zaszczycać swoją wizytą? Kanadyjczyk, choć chciał to ukryć drżał z nerwów.
A przynajmniej myślał, że to złodziej. Gorączkowo w pamięci starał sobie przypomnieć czy nie zapomniał, że kogoś zaprosił. Wynik wyszedł negatywnie. Czuł, że dzierżona broń drży. Potrzebował chwili by zrozumieć, że to nie kij, a jego ręce się trzęsą. Podkradł się, jak tylko mógł najciszej do salonu. Już się miał zamachnąć na stojącą tam osobę, ale znieruchomiał widząc Amerykę.
-Alfred?-- spytał lekko zbity z tropu. Spodziewał się tu jakiegoś wielkiego draba, albo nawet całej mafii... (dopiero później sobie uświadomił, że "troszeczkę" wyolbrzymia. Spłonął przez to rumieńcem)-Co tu robisz? Umawialiśmy się na spotkanie? Jeśli tak to bardzo przepraszam!-lekko spanikował. Złodziej okazał się rodzonym bratem, który nie dość, że nic nie ukradł, to jeszcze przyszedł w jakimś ważnym celu. Nawet jeśli Kanada nie pamiętał jaki to był cel, to czemu dawne oczko w głowie Anglii miałoby, go zaszczycać swoją wizytą? Kanadyjczyk, choć chciał to ukryć drżał z nerwów.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Uśmiechnął się szeroko widząc Kanadę. Przynajmniej nie będzie musiał się sam rozgościć, brat może koło niego skakać. Tylko... czemu on trzymał ten kij? Wziął go za złodzieja? A kto by chciał okraść Kanadę!?
-Hello. Nie, nie umawialiśmy się, wpadłem wyrobić normę spędzania z Tobą czasu. -Wymruczał prawie, żując bok policzka -No wiesz, jestem dobrym bratem w końcu.
Burknął coś jeszcze niezrozumiałego na koniec. Lubił spędzać czas z bratem, ale wolał tworzyć iluzje, że jest samowystarczalny i wcale mu do szczęścia Kanada nie potrzebna. Czuł się wtedy silniejszy, samodzielny
-Przeszkodziłem Ci w czymś? -Mimowolnie spojrzał na kij, jaki dzierżył jego brat. Miał szczerą nadzieję, że naprawdę chodziło o to, że Matt się bał, a nie, że udawał iż jest jakąś gwiazdą hokeja, czy coś.. Udawanie jest fajne, okey.. Ale to przecież Stany Zjednoczone były lepsze w hokeja! ...przynajmniej w mniemaniu Ameryki.
-Hello. Nie, nie umawialiśmy się, wpadłem wyrobić normę spędzania z Tobą czasu. -Wymruczał prawie, żując bok policzka -No wiesz, jestem dobrym bratem w końcu.
Burknął coś jeszcze niezrozumiałego na koniec. Lubił spędzać czas z bratem, ale wolał tworzyć iluzje, że jest samowystarczalny i wcale mu do szczęścia Kanada nie potrzebna. Czuł się wtedy silniejszy, samodzielny
-Przeszkodziłem Ci w czymś? -Mimowolnie spojrzał na kij, jaki dzierżył jego brat. Miał szczerą nadzieję, że naprawdę chodziło o to, że Matt się bał, a nie, że udawał iż jest jakąś gwiazdą hokeja, czy coś.. Udawanie jest fajne, okey.. Ale to przecież Stany Zjednoczone były lepsze w hokeja! ...przynajmniej w mniemaniu Ameryki.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Ulga, którą odczuł była wielka. Dotknął piersi i odetchnął głośno. Powiadomiony, że nie ma jeszcze sklerozy, był gotów uściskać i wycałować brata z całą swoją bratnią miłością. Jednak w miarę szybko ocucił się z dziwnych myśli i spojrzał na brata. Zastanawiało go ile prawdy jest w jego wypowiedzi.
Kanada nie mógł powiedzieć, że brata nie lubi. Lubił z nim spędzać czas... byleby tylko byli sami. Miał wrażenie, że ten nosi maskę. Jedna dla innych i jedna dla niego. Wolał tą "swoją" (choć świadom był, iż cokolwiek było Ameryki, jego być nie powinno) wersję Alfreda, bo wydawała mu się mniej sztuczna i bardziej szczera.
-Tak. Sprzątam u siebie strych...-zamyślił się na chwilę. W sumie to czemu miałby odmówić? Skoro już przyszedł?-Może byś mi pomógł? Niektóre rzeczy są za ciężkie dla jednej osoby, a wolę nie sprawdzać jak szybko zorientują się, że mnie nie ma, bo mój trup jest przygnieciony przez jakieś wyliniałe zwierze.- niby żartem niby serio chciał przekazać swoją prośbę.
Kanada nie mógł powiedzieć, że brata nie lubi. Lubił z nim spędzać czas... byleby tylko byli sami. Miał wrażenie, że ten nosi maskę. Jedna dla innych i jedna dla niego. Wolał tą "swoją" (choć świadom był, iż cokolwiek było Ameryki, jego być nie powinno) wersję Alfreda, bo wydawała mu się mniej sztuczna i bardziej szczera.
-Tak. Sprzątam u siebie strych...-zamyślił się na chwilę. W sumie to czemu miałby odmówić? Skoro już przyszedł?-Może byś mi pomógł? Niektóre rzeczy są za ciężkie dla jednej osoby, a wolę nie sprawdzać jak szybko zorientują się, że mnie nie ma, bo mój trup jest przygnieciony przez jakieś wyliniałe zwierze.- niby żartem niby serio chciał przekazać swoją prośbę.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Gdy tylko usłyszał, co też jego braciszek wyczyniał cofnął się o krok. Nawet nie chodzi, że strych, czy coś... Nie, nie, nic z tych rzeczy! Chodziło bardziej o samo słowo 'sprzątam'. Kto jak kto, ale Alfred nie należał do osób skłonnych do pracy. Sprzątanie było u niego ostatecznością, podejmowaną tylko w kilku wypadkach: kiedy naprawdę już nie było widać podłogi, gdy miał ktoś do niego przyjść, jak wyłączają prąd i się nudzi, bądź gdy szukał JAKIEGOKOLWIEK zajęcia aby nie wypełniać obowiązków. ('Halo? Obama? Sorry, nie wpadnę do pracy, muszę posprzątać stryszek.')
Jednak szybko zapaliła mu się w głowie lampka - jeśli nie pomoże bratu, to nie spędzi z nim czasu. A przecie po to właśnie przyszedł, prawda?
Czemu nie mogłem trafić na moment, gdy Matt robił sobie naleśniki..? Lub podczas jakiegoś święta, gdy wszyscy jedzą, piją i dzielą się jedzeniem... - Bo Alfred uważał, że w Kanadzie wszyscy podczas swiąt ludzie wychodzą na ulice, dzielą się jedzeniem i są słodcy aż do bólu -Albo wtedy, gdy nawiedzają go ładne panienki proponujące dołączenie do sekty w roli reproduktora...
Zaraz pokręcił głową. Cholera, o czym on myśli? Ostatnio chyba przeglądał o czymś takim w internecie... albo w telewizji oglądał program?
Nie ważne, przecież u Matta i tak mogę spotkać tylko Matta.... I niedźwiedzie.
Westchnął, przecież nie może się tyle rozwodzić nad jedną rzeczą, brat i tak już za długo czekał na odpowiedź!
-No spoko...
Wymruczał pod nosem, próbując do końca wypchnąć ze swoich głowy obraz panienek-pukających-do-drzwi-z-dziwnymi-propozycjami. Stanowczo powinien ograniczyć amerykańską telewizję.
-Dużo tego jest? Od czego mam zacząć? I mam t-ten... nadzieje, że Ty nie trzymasz tam... no wiesz... SPECYFICZNYCH rzeczy. - Specyficznych = z czasów ich młodości.
Jednak szybko zapaliła mu się w głowie lampka - jeśli nie pomoże bratu, to nie spędzi z nim czasu. A przecie po to właśnie przyszedł, prawda?
Czemu nie mogłem trafić na moment, gdy Matt robił sobie naleśniki..? Lub podczas jakiegoś święta, gdy wszyscy jedzą, piją i dzielą się jedzeniem... - Bo Alfred uważał, że w Kanadzie wszyscy podczas swiąt ludzie wychodzą na ulice, dzielą się jedzeniem i są słodcy aż do bólu -Albo wtedy, gdy nawiedzają go ładne panienki proponujące dołączenie do sekty w roli reproduktora...
Zaraz pokręcił głową. Cholera, o czym on myśli? Ostatnio chyba przeglądał o czymś takim w internecie... albo w telewizji oglądał program?
Nie ważne, przecież u Matta i tak mogę spotkać tylko Matta.... I niedźwiedzie.
Westchnął, przecież nie może się tyle rozwodzić nad jedną rzeczą, brat i tak już za długo czekał na odpowiedź!
-No spoko...
Wymruczał pod nosem, próbując do końca wypchnąć ze swoich głowy obraz panienek-pukających-do-drzwi-z-dziwnymi-propozycjami. Stanowczo powinien ograniczyć amerykańską telewizję.
-Dużo tego jest? Od czego mam zacząć? I mam t-ten... nadzieje, że Ty nie trzymasz tam... no wiesz... SPECYFICZNYCH rzeczy. - Specyficznych = z czasów ich młodości.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Kanadyjczyk miał raczej wątpliwe szanse by jakieś seksowne, potrzebujące reproduktora kobiety chciały na niego nawet spojrzeć. zazwyczaj jeśli jakieś stały u jego progu to mówił od razu: "Do Ameryki tam." wskazując kierunek, dawał pączka na drogę i wracał do pokoju. Zresztą Odruch Kanady Na Widok Ładnej Kobiety (w skrócie OKnWŁK) był zawsze czujny i gdy kobieta, która wchodziła już w wskaźnik "Ładna" sprawiał, że Kanadyjczyk jąkał się i rumienił jakby mu ktoś dziesięć razy zdołał wyznać miłość i dozgonne oddanie...
Słowa brata sprowadziły go na ziemię. Sęk w tym, że Matthew myśląc o rzeczach "specyficznych" miał kompletnie co innego na myśli niż brat. On myśląc o rzeczach zgromadzonych na strychu myślał jak o pamiątkach. Miłych lub nie.
-Po prostu nie mam gdzie upchnąć tych kilku medali i kijów hokejowych...- wydawałoby się, że stara się usprawiedliwić przed bratem.-Raczej nie ma tam nic specyficznego...
Słowa brata sprowadziły go na ziemię. Sęk w tym, że Matthew myśląc o rzeczach "specyficznych" miał kompletnie co innego na myśli niż brat. On myśląc o rzeczach zgromadzonych na strychu myślał jak o pamiątkach. Miłych lub nie.
-Po prostu nie mam gdzie upchnąć tych kilku medali i kijów hokejowych...- wydawałoby się, że stara się usprawiedliwić przed bratem.-Raczej nie ma tam nic specyficznego...
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Okey.. Czyli raczej nie będzie rzeczy-tak-bardzo-kojarzących-się-z-Anglią. Mogę w to wejść.
Alfred miał taką przypadłość, że gdyby ktokolwiek zaczął drążyć jego dzieciństwo czy zaczął mu przypominać jak to był małym chłopcem i co mu Anglia robił to by pewnie albo się wkurzył albo rozpłakał. A jak dobrze wiemy, Ameryka nie lubi płakać przyobcych kimkolwiek. Może i Kanada go kiedyś widział płaczącego, czy coś, w końcu to też człowiek, w dodatku jeszcze dzieciak. On ma uczucia, tylko zbytnio udaje, że jest silny i bez emocjonalny. Dlatego miałby problem gdyby się nadto rozczulił u Kanady.
-Zawsze myślałem, że tam często sprzątasz czy coś... Jesteś taki porządnicki.
Ruszył przed siebie. Nie ważne czy trafi na strych, pójdzie pierwszy, kto mu zabroni?
-Mógłbyś nawet czasem do mnie wpaść, coś mi posprzątać. Czasem jestem tak zabiegany, że nie mam na nic siły normalnie. Powinienem chyba sobie kupić mieszkanie gdzieś bliżej, co o tym myślisz?
Alfred miał taką przypadłość, że gdyby ktokolwiek zaczął drążyć jego dzieciństwo czy zaczął mu przypominać jak to był małym chłopcem i co mu Anglia robił to by pewnie albo się wkurzył albo rozpłakał. A jak dobrze wiemy, Ameryka nie lubi płakać przy
-Zawsze myślałem, że tam często sprzątasz czy coś... Jesteś taki porządnicki.
Ruszył przed siebie. Nie ważne czy trafi na strych, pójdzie pierwszy, kto mu zabroni?
-Mógłbyś nawet czasem do mnie wpaść, coś mi posprzątać. Czasem jestem tak zabiegany, że nie mam na nic siły normalnie. Powinienem chyba sobie kupić mieszkanie gdzieś bliżej, co o tym myślisz?
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Chciał mu przypomnieć, że Stany z które stykają się z Kanadą uważane są za prowincjonalne dziury, ale wolał tego nie mówić. Po co go złościć. Zauważył jednak pewną nieścisłość.
-Alfredzie... wejście na stryszek jest z drugiej strony.-powiedział nieśmiało wskazując drugi kierunek korytarzyku na piętrze. Faktycznie, jakby nie patrzeć drewniane schodki z sosnowej belki czekały, aż ktoś łaskawie skorzysta by wejść na stryszek.
Matthew podszedł do nich.
-Chcesz wejść ze mną czy mam ci podawać?-dobrze zauważyliście, Matthew zignorował teks o sprzątaniu. Nie tylko dlatego, że sam nie uważał by mógł sobie na klacie powiesić ordery Czyściocha. Po prostu nie lubił brata wyręczać w takich czynnościach. Gdyby nie fakt, że bycie rasistą jest złe, to by kazał mu szukać sobie jakiegoś porządnego Murzyna.
-Alfredzie... wejście na stryszek jest z drugiej strony.-powiedział nieśmiało wskazując drugi kierunek korytarzyku na piętrze. Faktycznie, jakby nie patrzeć drewniane schodki z sosnowej belki czekały, aż ktoś łaskawie skorzysta by wejść na stryszek.
Matthew podszedł do nich.
-Chcesz wejść ze mną czy mam ci podawać?-dobrze zauważyliście, Matthew zignorował teks o sprzątaniu. Nie tylko dlatego, że sam nie uważał by mógł sobie na klacie powiesić ordery Czyściocha. Po prostu nie lubił brata wyręczać w takich czynnościach. Gdyby nie fakt, że bycie rasistą jest złe, to by kazał mu szukać sobie jakiegoś porządnego Murzyna.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Dziury, nie dziury.. Dla niego Stany, niezależnie od tego czy w jakiś wiochach, czy zapadłych melinach Chicago, czy w burdelach Las Vegas, zawsze były CUDOWNE. A Kanada kojarzyła mu się z mieszkaniem w drewnianych domkach gdzieś w lesie pośród nazbyt uśmiechniętych ludzi noszących żywe bobry na głowie.
-Co? A... Ja to wiem! -Zacisnął usta w wąską kreskę. Kurcze, nie mógł przyznać, że się pomylił! -T-Tylko sprawdzałem, czy mi pomożesz... braciszku!
Na końcu delikatnie wystawił bratu języczek. Tak aby się podroczyć.
-Idę, idę z Tobą...
Poszedł ostatecznie w dobrym kierunku, a wejdzie na górę, co mu szkodzi... Trochę pogrzebie na strychu brata.
-Suń się, wejdę, zobaczę czy tam jakiś plaboyów nie trzymasz... -Oczywiście zażartował, trzeba jakoś rozluźnić atmosferę.
-Co? A... Ja to wiem! -Zacisnął usta w wąską kreskę. Kurcze, nie mógł przyznać, że się pomylił! -T-Tylko sprawdzałem, czy mi pomożesz... braciszku!
Na końcu delikatnie wystawił bratu języczek. Tak aby się podroczyć.
-Idę, idę z Tobą...
Poszedł ostatecznie w dobrym kierunku, a wejdzie na górę, co mu szkodzi... Trochę pogrzebie na strychu brata.
-Suń się, wejdę, zobaczę czy tam jakiś plaboyów nie trzymasz... -Oczywiście zażartował, trzeba jakoś rozluźnić atmosferę.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Pokiwał głową, a w myślach zastanawiał się czy jakiś tam nie ma... owszem raz dostał jakiś dla żartów, ale go chyba spalił... Nie pamiętał zresztą. Obserwował znikającego brata i sam też wszedł na górę. Jego spojrzenie padło na wyliniałe skóry.
-To trzeba wynieść!-oznajmił i zaczął je zbierać.Biedne niedźwiedzie skóry były już prawie przeżarte przez mole i wyliniałe ze starości. Zaczął je wyjmować po kolei zwijając w rulony. Nagle trafił na swój strój traperski.
-To trzeba wynieść!-oznajmił i zaczął je zbierać.Biedne niedźwiedzie skóry były już prawie przeżarte przez mole i wyliniałe ze starości. Zaczął je wyjmować po kolei zwijając w rulony. Nagle trafił na swój strój traperski.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Rozejrzał się po stryszku. Prawie taki jak jego... No, może troszkę bardziej kanadyjski i nie taki fajny, ale stryszek jak stryszek.
-Żeś nachomikował... -I kto to mówi? Pan, któremu niedługo się pewnie strych zwali na głowę od przetrzymywania tam tysięcy pierdółek, których nie wyrzuci bo pan-bohater-ma-za-miękkie-serduszko-i-tęskni-do-tatusia -Huh.. No nic, bierzmy się do roboty!
Roboty, czyli niech Kanada sobie zbiera rzeczy i porządkuje, a Alfie zacznie nurkować pomiędzy szpargałami szukając jakiś ciekawych bądź kompromitujących brata rzeczy. I żeby nie było, że nie pomaga!
-Masz coś ciekawego?
-Żeś nachomikował... -I kto to mówi? Pan, któremu niedługo się pewnie strych zwali na głowę od przetrzymywania tam tysięcy pierdółek, których nie wyrzuci bo pan-bohater-ma-za-miękkie-serduszko-i-tęskni-do-tatusia -Huh.. No nic, bierzmy się do roboty!
Roboty, czyli niech Kanada sobie zbiera rzeczy i porządkuje, a Alfie zacznie nurkować pomiędzy szpargałami szukając jakiś ciekawych bądź kompromitujących brata rzeczy. I żeby nie było, że nie pomaga!
-Masz coś ciekawego?
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Pochłonięty wspomnieniami, dopiero po chwili jego usłyszał.
-Chyba tak...-odparł cicho troszkę się kuląc. Rozejrzał się.-Tu wszystko jest ciekawe...-pokazał w jeden z ciemnych kątów.-Tam np. leży skóra pierwszego, zabitego przeze mnie niedźwiedzia.-można było mu wierzyć na słowo, bo od skóry czuć było stęchlizną, a w wielu miejscach widać było łyse placki. Kanadyjczyk pogłaskał misiowy łeb z rozczuleniem.
-Ah, te młodzieńcze lata...- westchnął rozmarzony.
-Chyba tak...-odparł cicho troszkę się kuląc. Rozejrzał się.-Tu wszystko jest ciekawe...-pokazał w jeden z ciemnych kątów.-Tam np. leży skóra pierwszego, zabitego przeze mnie niedźwiedzia.-można było mu wierzyć na słowo, bo od skóry czuć było stęchlizną, a w wielu miejscach widać było łyse placki. Kanadyjczyk pogłaskał misiowy łeb z rozczuleniem.
-Ah, te młodzieńcze lata...- westchnął rozmarzony.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Spojrzał na skórę ni kryjąc zdziwienia. Jakoś nie wierzył w to, aby jego brat kogokolwiek, a zwłaszcza niedźwiedzia zabił. Uznał, że pewnie kupił gdzieś na targu czy coś... Może na kanadyjskich targach sprzedają takie rzeczy?
-No nie wiem... Chyba nie ma sensu tego trzymać. -Pewnie, Alfred nie ma na na strychu czaszki pierwszego zestrzelonego Anglika, gustownego dywanika ze skóry Indian, marynowanego żołnierza Japońskiego, naszyjnika z kości jakiejś Wietnamki czy wypchanego terrorysty.
-Młodzieńcze lata..? Taaa... -Nie do końca wiedział, co jego brat miał na myśli.
Młodzieńcze lata, czyli..? Zerknął na niego niepewnie. Popieprzanie jako dzieci? Okres dorastania? Nastoletnie pasmo buntu-bicia się i takich tam? Pokręcił głową.
-Ta.. Może.. Nie wiem.. Kiedy to było?
-No nie wiem... Chyba nie ma sensu tego trzymać. -Pewnie, Alfred nie ma na na strychu czaszki pierwszego zestrzelonego Anglika, gustownego dywanika ze skóry Indian, marynowanego żołnierza Japońskiego, naszyjnika z kości jakiejś Wietnamki czy wypchanego terrorysty.
-Młodzieńcze lata..? Taaa... -Nie do końca wiedział, co jego brat miał na myśli.
Młodzieńcze lata, czyli..? Zerknął na niego niepewnie. Popieprzanie jako dzieci? Okres dorastania? Nastoletnie pasmo buntu-bicia się i takich tam? Pokręcił głową.
-Ta.. Może.. Nie wiem.. Kiedy to było?
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Spojrzał na nią. Fakt. była już bardzo stara. Znów sobie przypomniał jak przerażające bydle stanęło nad nim. Ile on wtedy miał... nie pamiętał. Westchnął głęboko i spojrzał na brata. Przeczuwał, że ten mu wierzy tak bardzo, jak w to, że ktoś jest od niego lepszy.
Zauważył, że Ameryka znalazł płócienny worek.
-Nie otwieraj!-wrzasnął przestraszony.
Zauważył, że Ameryka znalazł płócienny worek.
-Nie otwieraj!-wrzasnął przestraszony.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Potrząsał wesoło woreczkiem. Każą mu pomagać, no to pomaga, a że sam Alfred w pomaganiu jest dość słaby (ale tylko w tym, pamiętajmy, że Ameryka to CHODZĄCY IDEAŁ, tak!?), to tu czymś potrząśnie, tu coś oleje, a tutaj zajrzy, gdzie nie trzeba?
-Nie otwieraj?
Zamrugał kilka razy patrząc na brata. Kanada chyba nie wiedział, że wszelkie 'nie' tylko bardziej zachęca Alfreda do wykonania danej czynności. Z uśmiechem więc, radośnie otworzył woreczek!
-Nie otwieraj?
Zamrugał kilka razy patrząc na brata. Kanada chyba nie wiedział, że wszelkie 'nie' tylko bardziej zachęca Alfreda do wykonania danej czynności. Z uśmiechem więc, radośnie otworzył woreczek!
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Nie wiadomo co było gorsze: smród stęchłej ludzkiej skóry, czy może fakt iż w środku znajdowało się od groma ludzkich skalpów. Głównie blondynów. Nikła woń perfum jednak nie mogła się jednak przebić przez smród stęchlizny.
-... Bo to worek z wojny Francusko-Angielskiej. Pamiętasz? Za skalpy żołnierzy dostawaliśmy pieniądze.- przypomniał sobie Anglię, który liczył skalpy i wypłacał mu jego należność. Ktoś może powiedzieć, że to makabryczny sposób na zarabianie kieszonkowego, ale na to nikt nie zwraca uwagi.
-... Bo to worek z wojny Francusko-Angielskiej. Pamiętasz? Za skalpy żołnierzy dostawaliśmy pieniądze.- przypomniał sobie Anglię, który liczył skalpy i wypłacał mu jego należność. Ktoś może powiedzieć, że to makabryczny sposób na zarabianie kieszonkowego, ale na to nikt nie zwraca uwagi.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
-FUUUUUUUUUUUJ!
Odrzucił zaraz woreczek na podłogę machając przy tym rękami i wystawiając język.
-Ochyyyyyydztwo, trzymasz to?! Pf, pf.. Poza tym ja walczyłem przeciw Anglikom, o!
Spojrzał na brata z lekkim wyrzutem, jakby byli co najmniej wrogami. Czy oni kiedykolwiek właściwie się bili?
Odrzucił zaraz woreczek na podłogę machając przy tym rękami i wystawiając język.
-Ochyyyyyydztwo, trzymasz to?! Pf, pf.. Poza tym ja walczyłem przeciw Anglikom, o!
Spojrzał na brata z lekkim wyrzutem, jakby byli co najmniej wrogami. Czy oni kiedykolwiek właściwie się bili?
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Owszem bili się właśnie w wspomnianej przez Alfreda wojnie. Chłopak w sumie nie za bardzo chciał się wtrącać, ale bycie lojalną kolonią tego wymagało.
-Pewnie wrzuciłem to nieświadomie...-odparł trochę się kuląc.-A to moje pojemniki na syrop klonowy!-podniósł pudło pełne szklanych, skórzanych, plastikowych, a nawet opakowań do trzymania syropu klonowego.-Prawda że ten jest śliczny? Ten jest z okresu mojego dzieciństwa... chyba kiedyś dałem ci taki, gdy raczyłeś mnie odwiedzić.-odparł troszkę bardziej gburowato.
-Pewnie wrzuciłem to nieświadomie...-odparł trochę się kuląc.-A to moje pojemniki na syrop klonowy!-podniósł pudło pełne szklanych, skórzanych, plastikowych, a nawet opakowań do trzymania syropu klonowego.-Prawda że ten jest śliczny? Ten jest z okresu mojego dzieciństwa... chyba kiedyś dałem ci taki, gdy raczyłeś mnie odwiedzić.-odparł troszkę bardziej gburowato.
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
I wszystko jasne. Alfred i jego znajomość okołowojenna. On wiedział tyle, że a) walczył z Anglią, b) walczył sam ze sobą, c) walczył z nazi-żółtkami w samolotach, d) walczył z żółtkami bez samolotów, e) walczył z Rosjanami, f) walczył z terrorystami. Koniec, kropka, więcej mu nie potrzeba. No chyba, że za jakiś czas przyjdzie mu dodać punkt g - walczył z Rosjanami ver. 2. Ale o to się jeszcze może Ruski ze swoim szefem postarać. Na razie pozostańmy na etapie walki z terrorystami... a przepraszam - wstrętnymi terrorystami okupującym ziemie z JEGO ropą. Ale czy to ważne? Właściwie nie ważne - po prostu walk z bratem nie pamiętał. Albo pamiętał jak przez mgłę, who cares?
-Pojemniki, aha.. fascynujące.. aha.. -Włączył na chwilę tryb 'tak, aha', odsyłając swój mózg do magicznego pudełka zwanego 'nic tutaj nie ma'. Szybko jednak musiał go stamtąd wyciągnąć, gdyż przyszło mu odpowiedzieć bardziej złożoną wypowiedź niż proste trzyliterowe 'aha' -Znaczy ten.. e.. -'bardziej złożona wypowiedź' czyli 'e...', ah te bogate słownictwo Alfreda! -Często Cię odwiedziałem przecie. Byłeś moją jedyną rodziną, moim braciszkiem, nie?
-Pojemniki, aha.. fascynujące.. aha.. -Włączył na chwilę tryb 'tak, aha', odsyłając swój mózg do magicznego pudełka zwanego 'nic tutaj nie ma'. Szybko jednak musiał go stamtąd wyciągnąć, gdyż przyszło mu odpowiedzieć bardziej złożoną wypowiedź niż proste trzyliterowe 'aha' -Znaczy ten.. e.. -'bardziej złożona wypowiedź' czyli 'e...', ah te bogate słownictwo Alfreda! -Często Cię odwiedziałem przecie. Byłeś moją jedyną rodziną, moim braciszkiem, nie?
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
-"Młodszym braciszkiem, o którym zapominasz, gdy tylko zdołasz się najeść."-pomyślał zdruzgotany. Wiedział, że próby jakiegokolwiek wymuszenia u niego ekscytacji spełzną na niczym. W sumie mogli to już sobie darować i porobić coś innego, to jest Alfred pewnie by coś zjadł.
-Jak chcesz możemy przestać i zrobić coś do jedzenia...-oczywiście każdy głupi wie, co to jest te "coś do jedzenia".
-Jak chcesz możemy przestać i zrobić coś do jedzenia...-oczywiście każdy głupi wie, co to jest te "coś do jedzenia".
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Jedzenie? Oh, on aż tak zapatrzony ślepo nie jest. Przecież lubi też inne rzeczy! I wbrew wszystkiemu tak, on LUBI Kanadę! To był jego brat przecież, a Alfred nie należał do jakiś bezdusznych istot, których życie opiera się na jedzeniu, pracy i przyjemnościach, tak? Jednak miał uczucia... które wyrażał na swój dziwny sposób!
-Hm... -Smakowitości kusiły, ale nie! Będzie silny! -...Jeśli Ty chcesz. Ja mogę tutaj pospędzać z Tobą czas, powspominamy, co? -Uraczył go szerokim uśmiechem, a niech się brat ucieszy -Pamiętam jak przyjeżdżałeś do mnie na misiu!
-Hm... -Smakowitości kusiły, ale nie! Będzie silny! -...Jeśli Ty chcesz. Ja mogę tutaj pospędzać z Tobą czas, powspominamy, co? -Uraczył go szerokim uśmiechem, a niech się brat ucieszy -Pamiętam jak przyjeżdżałeś do mnie na misiu!
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Wspomnienie sprawiło, że jego twarz rozjaśnił uśmiech. W sumie Kanada, też kochał brata (teoretycznie, w zależności jak ten się zachowywał), jednak bardzo wątpił by temu mogło na nim zależeć. Przecież, nawet Anglii nie zależało na Kanadzie (w sumie też teoretycznie, no ale te kompleksy ;;).
-Pamiętam. Ten miś był strasznie słodki. Był większy niż Kuroś teraz, ale nie był duży! I potrafił znosić wyższe temperatury!-powiedział zadowolony.-Szczerze nie sądziłem, że będziesz to pamiętał...
-Pamiętam. Ten miś był strasznie słodki. Był większy niż Kuroś teraz, ale nie był duży! I potrafił znosić wyższe temperatury!-powiedział zadowolony.-Szczerze nie sądziłem, że będziesz to pamiętał...
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
A tu niespodzianka! Bo Alfred był jaki był, ale jednego mu nie można było zarzucić - braku miłości. On naprawdę kochał brata niezależnie od wszystkiego tylko... No nie potrafił tego okazać! Zachowywał się jak przerośnięty dzieciak i z jakiegoś dziwnego powodu uważał, że dokuczanie i irytowanie brata to idealny sposób aby okazać jak bardzo go kocha! Jednak gdyby cokolwiek stało się Kanadzie - Ameryka na pewno by się nim zaopiekował! Od tego są starsi bracia! (Tak, tak, Ame zapomina, że jest tym młodszym...)
-Był OGROMNY! -Pokazał rękami tak, jakby ten niedźwiedź był wielkości co najmniej dużego samochodu terenowego -I słodki! Zawsze Ci zazdrościłem, zwierzęta Cię tak lubiły i spędzałeś z nimi czas. A nie to co ja, kurde... Mieliśmy tylko trochę wilków w niektórych plemionach, a i tak zwykle kończyły one jako nasz obiad... -Kompleksy Ameryki? Nigdy nie miał zwierzątka, a by chciał!
-Był OGROMNY! -Pokazał rękami tak, jakby ten niedźwiedź był wielkości co najmniej dużego samochodu terenowego -I słodki! Zawsze Ci zazdrościłem, zwierzęta Cię tak lubiły i spędzałeś z nimi czas. A nie to co ja, kurde... Mieliśmy tylko trochę wilków w niektórych plemionach, a i tak zwykle kończyły one jako nasz obiad... -Kompleksy Ameryki? Nigdy nie miał zwierzątka, a by chciał!
Gość- Gość
Re: Kanadyjski stryszek
Cóż, Kanada podejrzewał, że ten potrzebował zwierzęcia, które samo by się karmiło, czyściło i wiedziało czego dokładnie chce. Tak jak np. Tony Alfreda. Matthew nigdy nie zrozumiał skąd ten wytrzasnął te stworzenie, jednak uważał je za naprawdę słodkie... dopóki się nie odzywało.
-Troszkę przesadzasz z tą wielkością...-odparł speszony.- Po prostu brakowało ci cierpliwości by je oswoić.-odparł ze wzruszeniem ramion, porządkując stare książki. Jak na złość w ręce trafił mu "Le Petit Prince". Mruknął coś o przypadkach delikatnie odkładając ją na stos rzeczy które zamierzał stąd zabrać i zachować.
-Troszkę przesadzasz z tą wielkością...-odparł speszony.- Po prostu brakowało ci cierpliwości by je oswoić.-odparł ze wzruszeniem ramion, porządkując stare książki. Jak na złość w ręce trafił mu "Le Petit Prince". Mruknął coś o przypadkach delikatnie odkładając ją na stos rzeczy które zamierzał stąd zabrać i zachować.
Gość- Gość
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
:: Formalności :: Śmietnik :: Stare rozgrywki
Strona 1 z 5
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|