Wiedeń - śródmieście i stadion
:: Formalności :: Śmietnik :: Stare rozgrywki
Strona 1 z 1
Wiedeń - śródmieście i stadion
Wiedeń, Vienna, Wien... Miasto historii, zabytków, kultury... Miasto pełne turystów i imigrantów, pełne par ciekawskich oczu i łakomych uszu. Miasto kawy i czekolady. Piwa, wurstów i nocnej zabawy. Także miasto ponurego, czarnego humoru, gdzie powietrze jest przesiąknięte dymem papierosowym i smrodem narkotyków. Ah, Vienna...
A dziś miasto sportu i kibiców. Co prawda teraz jeszcze jest spokojnie, wszak godzina 16 ledwie dobija. Fani piłki nożnej jeszcze nie powyciągali swoich szaliczków, społeczność wydaje się jak na co dzień. Zapewne ledwo co piąty mijany tu człowiek jest rodzimym Austriakiem... - podsumował Rod, kiedy ściągnął bezprzewodowe słuchawki, otwierając uszy na dialogi prowadzone w tysiącach języków. Zdążył przywyknąć do ilości turystów przemierzających Innerstadt, choć każdą możliwość odizolowania się od tej chmary międzynarodowej przyjmuje z radością.
Roderich przeszedł niespiesznie pod Albertinę, a stamtąd ku kawiarni Tirolerhof, czyli dosłownie Tyrolski Dwór. Nazwa adekwatna do miejsca, co trzeba przyznać. Miał jeszcze 10 minut do umówionej z Berwaldem godziny. Kawa będzie dobrym spoiwem do, jak miał Rod nadzieję, przyjemnej rozmowy. No i zachowają oboje dobre relacje przed małą rywalizacją. Wszak dzisiaj mecz!
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Wiedeń - śródmieście i stadion
Jakże źle znosił on loty samolotem. Berwald wyszedł przed lotnisko lekko nieprzytomny i rozejrzał się za taksówką. Gdy w końcu tak ową dostrzegł, zapakował się do niej i wyciągnął z kieszeni karteczkę z nazwą kawiarni, w której miał się spotkać z Rodem.
-P'proszę pod kawi'rnię Tirolerhof. - powiedział, na co taksówkarz skinął głową i ruszył.
Berwald jest wielkim miłośnikiem piłki nożnej, mimo iż na takiego nie wygląda. Dlatego też nie mógł przegapić tego meczu, nawet dla uszczerbku na zdrowiu, jaki wywarła na nim podróż samolotem. Jeśli chodzi o taksówkę, nie sprawiała ona dla Szweda jakichkolwiek problemów. Podczas jazdy cały czas patrzył się za okno i nawet nie zauważył kiedy był na miejscu. Podziękował kierowcy, zapłacił i wysiadł z pojazdu. Obejrzał się za siebie, aby zobaczyć czy nic nie zostawił. Nic. Podziękował ponownie i zamknął drzwi auta.
Spojrzał na zegarek, był przed czasem. Ta myśl zdecydowanie go usatysfakcjonowała, więc ze spokojem poprawił okulary na nosie i zaczął rozglądać się za Austriakiem.
-P'proszę pod kawi'rnię Tirolerhof. - powiedział, na co taksówkarz skinął głową i ruszył.
Berwald jest wielkim miłośnikiem piłki nożnej, mimo iż na takiego nie wygląda. Dlatego też nie mógł przegapić tego meczu, nawet dla uszczerbku na zdrowiu, jaki wywarła na nim podróż samolotem. Jeśli chodzi o taksówkę, nie sprawiała ona dla Szweda jakichkolwiek problemów. Podczas jazdy cały czas patrzył się za okno i nawet nie zauważył kiedy był na miejscu. Podziękował kierowcy, zapłacił i wysiadł z pojazdu. Obejrzał się za siebie, aby zobaczyć czy nic nie zostawił. Nic. Podziękował ponownie i zamknął drzwi auta.
Spojrzał na zegarek, był przed czasem. Ta myśl zdecydowanie go usatysfakcjonowała, więc ze spokojem poprawił okulary na nosie i zaczął rozglądać się za Austriakiem.
Gość- Gość
Re: Wiedeń - śródmieście i stadion
Poruszających się tutaj samochodów było niewiele, jako że te uliczki należały już bezpośrednio do Innerstadt, a jazda po kocich łbach, przeciskając się po ciasnych jezdniach do najprzyjemniejszych nie należała. Podobno. Rod nie miał prawa jazdy i znał ten fakt ino ze słyszenia.
Zauważył taksówkę, która akurat zatrzymała się pod kawiarnią prawie w tym samym momencie, gdy i arystokrata przyszedł. Początkowo nie zwracał na wóz większej uwagi, lecz dojrzawszy wysokiego, postawnego blondyna delikatnie podsunąłdo góry rondel czarnego kapelusza. Tak, to był on. To był Szwecja. Ruszył, niespiesznie, splatając przy okazji dłonie z tyłu za granatowym, lekkim płaszczem, co by wyglądać jak najlepiej a i by sprawić jak najlepsze wrażenie.
- Niezwykle miło mi powitać waćpana w moim mieście. - skłonił się po tych słowach na powitanie, przykładając na chwilę rzeczone nakrycie głowy do klatki piersiowej, nieopodal żabotu - Dawno się nie widzieliśmy.
A Ty, Berwadzie, wcale się nie zmieniłeś dodał w myślach, zachowując słowa przed wyjściem na światło dzienne.
Zauważył taksówkę, która akurat zatrzymała się pod kawiarnią prawie w tym samym momencie, gdy i arystokrata przyszedł. Początkowo nie zwracał na wóz większej uwagi, lecz dojrzawszy wysokiego, postawnego blondyna delikatnie podsunąłdo góry rondel czarnego kapelusza. Tak, to był on. To był Szwecja. Ruszył, niespiesznie, splatając przy okazji dłonie z tyłu za granatowym, lekkim płaszczem, co by wyglądać jak najlepiej a i by sprawić jak najlepsze wrażenie.
- Niezwykle miło mi powitać waćpana w moim mieście. - skłonił się po tych słowach na powitanie, przykładając na chwilę rzeczone nakrycie głowy do klatki piersiowej, nieopodal żabotu - Dawno się nie widzieliśmy.
A Ty, Berwadzie, wcale się nie zmieniłeś dodał w myślach, zachowując słowa przed wyjściem na światło dzienne.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
:: Formalności :: Śmietnik :: Stare rozgrywki
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|