O stolicach słów kilka~

Zaczął udawać, jakby nic się nie stało. Może i był trochę zarumieniony ale jego zachowanie i tak wskazywało na to, że nic sobie z tego nie robi.
Zatrzymał się przed jednym z budynków, dość otwartym, ze stolikami i innymi duperelami, a co.
-Hm? Tak, tak, to tutaj. Usiądź, rozgość się i mów co byś chciała bo... -Na chwilę zmrużył oczy -...Jesteś pełnoletnia, prawda?
A tak na serio - z tej dwójki to raczej on mógłby uchodzić za młodszego. Dosłownie, wyglądał jak ledwo wyrośnięty nastolatek.

Posłała mu spojrzenie typu: "Ty kpisz czy o drogę pytasz?".
-Naprawdę sądzisz, że piłabym alkohol będąc nieletnią?-w sumie gdy była nieletnia picie alkoholu było zdrowsze niż wody z zamkowej studni i nie raz wyglądając jak piętnastolatka pozwalała sobie na małe "eksperymenty" z alkoholem.
-I jeśli myślisz inaczej to tak jestem pełnoletnia. Aktualnie w liczniku ludzkim uchodzę za bardzo starą...

Wzruszył ramionami rozkładając ręce. A skąd on mógł wiedzieć jak liczy się nieletniość w jej kraju i jakie są tam zwyczaje.
-Ja tak robiłem. Przynajmniej nasz alkohol dopiero niedawno stał się całkiem dobry.
Racja, racja. Wcześniej zwykle sprowadzali z innych krajów albo w ogóle nie pijali. Bo było niedobre. Zresztą mieli wodę, nie potrzebna im była jeszcze dodatkowo taka kreskowana (wódka!). No i alkohol kojarzył się im z Japończykami, a tych jak każdy wie za bardzo nie lubili. No i najważniejsza rzecz! Byli zbyt zajęci aby pić! Bo przecież albo coś wymyślali, albo walczyli wraz z Mongołami.. Albo wraz z tymi Mongołami się no... Dobra, nieważne! Po prostu alkohol przyszedł wraz z Ruskimi. Przyszedł w sumie już wcześniej wraz z Anglikami, ale Ci przywieźli też opium, które bardziej dawało kopa, więc nie było co sięgać po procenty.
-Ja bym Ci dał mniej niż 20 na pewno. A może i pełnoletnią..? Nie wiem. Tak czy inaczej ja nie muszę pokazywać dowodu, ale się tak spytałem. -On ma coś lepszego niż dowód!
Zaraz otworzył też jej drzwi, aby mogła wejśc jako pierwsza. A co, okaże kulturę!

Poczuła mimo wszystko dumę jak każda starsza kobieta, która dowiaduje się, że mężczyźni zaniżają im wiek. Co z tego, że po niej nie widać uroków starzenia? I tak dobrze jak ktoś uważa cię za młodego!
-Mój cielesny wiek to 25 lat, tyle ile jest najwygodniej, choć zastanawiam się czy nie dodać sobie jeszcze pięciu... ludzie braliby mnie dzięki temu bardziej poważnie.- weszła rozglądając się po pomieszczeniu.

Zamknął za nimi drzwi i zaraz ściągnął odzież wierzchnią, przecież nie będzie tak latać poubierany, prawda?
-...25!? -Poczuł się jakby go piorun trzasnął -C-CO?!
Obejrzał ją sobie jeszcze raz od stóp po głowę. Pokiwał głową i wziął kilka głębokich wdechów.
-I ktoś wierzy, że masz 25?! N-Naprawdę, Europejczycy są... dziwni. I jeszcze chcesz mieć 30? T-To... Yao ma 20 w dowodzie! No, teraz już 21... I Kiku ma nawet mniej...
Przetarł twarz ręką i spojrzał na nią zza palców.
-...Ja mam 17 oficjalnie... Poczułem się jak gówniarz. -Yy.. Bo jest gówniarzem? Toć toto powstało nie ta dawno!

Cicho zachichotała widząc jego reakcję. Fakt, jemu, młodemu i choć doświadczonemu to jednak wciąż dziecinnemu, potrzeba chociaż minimalnego "starszego" wieku mogła wydać się dziwna.
-Owszem. Czasami co prawda twierdzą, że na pewno tak nie jest, ale jest tyle możliwych specyfików i operacji, że są w stanie w to uwierzyć.-poprawiła delikatnie fryzurę (jakby było co poprawiać) i oddała mu jego kurtkę.-Z resztą starszy wiek jest mi przydatny. Ludzie wtedy nie traktują mnie jak nic nie wiedzącego gówniarza i nie są aż tak podejrzliwi.

On nawet nie miałby jak być starszy. Bo przecież Azjaci ze względu na swój.. powiedzmy to dość specyficzny wygląd mieli pozaniżane wszelkie ludzkie lata. Zresztą czy ktośby w ogóle mu uwierzył w gadanie, że ten chłopaczyna ma... powiedzmy 25 lat?
-Z drugiej strony też prawda... Ale Ty raczej nie miałaś żadnej operacji, nie? -Zabrał kurtkę i odłożył do szatni, co będą się z rzeczami tarabanić, nie? Zaraz potem też pokazał jej miejsce, aby weszła i wybrała gdzie siąść. -Mhm, nie widzę potrzeby aby być starszym u siebie i tak. Ot, wolę być młody, przynajmniej mniej obowiązków. Zresztą... Czy mając 30 nie będziesz starsza od Arthura? -Przynajmniej tak mu coś świtało.

Na jej twarzy pojawił się lekko złośliwy uśmiech.
-Tylko operację zmiany płci w Tajlandii.-zakpiła-Oczywiście, że nie. Me ciało nie dość, że się nie starzeje to jest idealne!-powiedziała z sztuczną dumą, czując złośliwy śmiech odzwierciedlenia jej kompleksów. Gdy chodziła ubrana w strój służbowy tylko dzięki piersiom nikt nie uważał jej za Arthura. I jeszcze w miarę cieńsze brwi ją ratowały. Dodatkowo w przeciwieństwie do brata była ładnie zaokrąglona w kształt klepsydry.
-Ale ja jestem od niego starsza.-odparła ze stoickim spokojem zaplatając nogę na nogę.

Słysząc o operacji zmiany płci wybuchł śmiechem i próbował sobie wyobrazić dziewczynę jako 100% mężczyznę. No wyszedł Arthur jak nic! Aż dobrze, że on sam był tylko 'trochę' podobny do swoich 'ojców'. Choć jakby mu zmienić płeć to kto wie jakby wyglądał?
-Niestarzenie się to fajna sprawa, co? Chociaż ja bym chciał być trochę starszy. Może i by mnie poważniej traktowali? Ale nie mam co liczyć widząc moją rodzinę.
O dziwo on jakoś szczególnie nie widział tego podobieństwa do Arthura. Może dlatego, że sam Anglika widział... zaledwie kilka razy i to przelotnie? Zresztą jego 'ojciec' nr 2, Mongolia nie przepadał za Brwistym i zwykle gdy ten już miał się pojawić w okolicy chińskiej to jakimś dziwnym cudem ów Mongołek zazwyczaj go zabierał na mongolskie zadupie wycieczki. Stąd Londyn wydawała mu się być... całkowicie inna i dość kobieca.
-Starsza..? -A to go już zdziwiło, aż spojrzał w sufit i zamyślił się na chwilę próbując sobie wyobrazić taki scenariusz. -J-Jak to możliwe..?

Dziewczyna przyjęła jego zdumienie z takim samym spokojem z jakim je wygłosiła. Zwykle tak się działo, że ludzie byli w szoku, gdy okazywało się, że nie jest jednak jego "malutką siostrzyczką".
-Powstałam za panowania Rzymskiego, jako stolica prowincji brytyjskich.-wyjaśniała dalej splatając palce w piramidkę.-On się pojawił trochę później i musiałam mu robić za siostrę, gdy Szkot stwierdził, że mur Hadriana to coś fajnego.-westchnęła.-I być nieśmiertelnym... albo raczej długowiecznym, choć z tym możnaby się kłócić nie jest wcale fajne.-oparła głowę na rękach.-Nie możesz zakochać się w nikim, nie masz dzieci...

Wysłuchał jej uważnie. Jeśli chodziło o sprawę Rzymu to kojarzył taki twór. Zarówno Chiny jak i Mongolia czasem robili mu wykłady z historii, które można byłoby zatytułować 'Wszystkie te państwa, które chciały być tak wspaniałe jak wielkie Imperium Mongolskie, ale im się nie udało'. Meh.
-J-Jesteś prawie dwukrotnie starsza ode mnie...! -Tak, dopiero to sobie uświadomił -J-Ja... też powstałem za czasów imperium... No ale nie Rzymskiego, a Mongolskiego... i troszkę.. później. -Oh, takie tam parę wieków, kto by liczył? -I wiesz co? Sądzę, że jednak nieśmiertelni. Yao mówi, że jest bogiem, a bogowie są nieśmiertelni, prawda? Gdybyśmy byli długowieczni to by znaczyło, że każdy kraj i miasto ma swoją datę ważności, a... a to trochę głupie, nie sądzisz?
Co do kolejnych słów pokiwał głową i chwilę się zastanowił. Cóż, kłócić się nie zamierza, jednak nie pasowało mu to za bardzo do obrazka jaki znał ze swojego podwórka.
-...Nie sądzisz, że przesadzasz? Wystarczy, że spojrzysz na Arthura i Yao i wszystko co właśnie powiedziałaś nie ma sensu... B-Bo gdyby tak było to przecież nie istniałby braciszek Hongie... A-Ani braciszek Makau!

Uśmiechnęła się a potem westchnęła.
-Wiesz, tak naprawdę takie coś jak państwo istnieje nie tak długo jak jest na mapie, ale tak długo jak ludzie, którzy się w nim urodzili uważają się np. za Anglika, albo Polaka. Gdyby tak nie było to wiele państw już dawno byłoby martwych... dobrym przykładem jest Rzym. Istniał tak długo póki jego mieszkańcy uważali się za Rzymian, a gdy pojawiły się nowe kraje, do których ci się porównali...- przejechała palcem po gardle.-I państwo, miasto jest martwe.- bawiła się szklaneczką i nagle spojrzała na niego na te słowa.
-Mi nie chodzi o to, że nie możesz kochać innego kraju... tylko o to, że masz bardzo ciasny przesmyk w wyborze, osoby do kochania.-westchnęła patrząc na szkło.-Raz już się na to nacięłam...