Miasto Lucker
2 posters
:: Formalności :: Śmietnik
Strona 1 z 1
Miasto Lucker
Aland/WBN/Cypr Północny -> Mikronezja
- ”Zmiany rasowe”:
Austria - Pełnokrwisty [You must be registered and logged in to see this link.], czyli przedstawiciel rasy pomieszania ludzi i węży. Jego wygląd nie zmienia się za bardzo, chociaż oczy ma gadzie, a jego ciało jest lekko szczuplejsze. Magiczny kamuflaż zasłania jego pokryte łuskami ciało, przez co ciężko go odróżnić od zwykłego obywatela- ale dobrzy magowie potrafią przejrzeć to zaklęcie bez problemu. Austria pełni funkcję śledczego magii, coś na zasadzie detektywa do spraw magicznych w tym fantastycznym świecie.
Rumunia - Na pierwszy rzut oka nie widać nic poza nieco bledszą, niż u ludzi cerą, jednak Rumun reprezentuje nieumarłych, jest wampirem. Poprzez magię zachował swoje ciało całkiem nieźle, ale pod światło (o ile się go przytrzyma, bo światła słonecznego unika ze względu na alergię) widać, że jego oczy mienią się na czerwono. Swego czasu szkolił się na czarodzieja, jednak został wydalony za złodziejstwo.
Mikronezja - Reprezentantka rasy połączenia kotów i ludzi ( [You must be registered and logged in to see this link.] ), ma na głowie typowe kocie uszy, a z tyłu ukazuje się bujna kita. Serce się ociepla na widok tej słodkiej istotki, kobiety chętnie jej pomagają przez jej urok, mężczyzn świerzbią na nią rączki. Jednak pazurki ma dość ostre i może podrapać. Dziewczyna ze względu na przychylność osób do swojej osoby podjęła pracę jako kelnerka w karczmie.
Nauru - Magini poznania z rasy uskrzydlonych. Magiczna zasłona sprawia jednak, że nie widać na pierwszy rzut oka, iż ma się przed sobą przedstawiciela skrzydlatych, gdyż Rin zbytnio na siebie uwagi nie chce zwracać (pozbawiona jest wtedy skrzydeł i aureoli, jednak kształt źrenic zostaje niezmieniony.
- Dotychczas napisane posty:
Austria:
Miasto Lucker miało kilka przybytków, w których można było się bawić, a ten znajdywał się akurat w centrum. Nie dziwne więc było, że to właśnie w nim zgromadziła się masa ludzi, elfów, orków i wszystkich innych ras, jakie tylko mieszkały w tych okolicach, niedaleko malowniczych Zielonych Gór. Wiele stolików, jedna lada i kilka kelnerek w uroczych wdziankach kursujących od pierwszego do drugiego elementu, to typowy widok tutaj.
Nie bez powodu śledczy Roderich wybrał właśnie takie miejsce. Paradoksalnie im większy gwar, im więcej osób jest w danym miejscu, tym łatwiej mówić o rzeczach tajnych. Kontaktował się z Virgilem już wcześniej, teraz tylko go oczekiwał. Ustalili wcześniej jeden symbol, dzięki któremu się rozpoznają, miał być to wąż nawinięty na halabardę. Taki też miał Rod ze sobą, kiedy zajmował ostatni wolny stolik. Zamówił grzanego wina, by pozbyć się resztek chłodu panującego na dworze ze względu na porę wieczorną. Spojrzał za kelnerką, analizując jej ruchomy koci ogon i zamyślił się na chwilę, dopiero po niej przypominając sobie o wystawieniu skrawka materiału z omówionym symbolem. Pozostało mu czekać na zamówienie i na jegomościa, a w międzyczasie zaczął czytać raz jeszcze swój dziennik, w którym miał wszystkie informacje dotyczące śledztwa.
Mikronezja:
Jak zwykle miała ręce pełne roboty, w końcu karczma była znana wśród "ludzi" i zawsze były tu spore tłumy. Największe w porze posiłków, wtedy nie miała nawet chwili odpoczynku. Teraz na szczęście miała troszkę luzu, więc wyrabiała się jakoś z zamówieniami. Dobrze, że nie była tu jedyną kelnerką, ojciec zatrudnił parę osób by te pomagały jej. Akurat czekała na kolejne zamówienie by zanieść je do stolika, talerz i szklanka ustawione na tacce trafiły zaraz do gościa, a jej koci ogon trafił w twarz osobnika, który położył rękę gdzie nie trzeba. Oczywiście udała, że zrobiła to niechcący, tłumacząc, że nie do końca panuje nad ogonem, który żyje własnym życiem. Prawda była taka, że Jay potrafiła używać ogona jak trzeciej ręki. Była w stanie utrzymać nim szklankę na przykład i inne, lekkie przedmioty.
Kolejne zamówienie było grzanym winem, dziewczyna nie przepadała za zapachem alkoholu, miała wrażliwy nos. Na szczęście przyzwyczaiła się do niego i nie krzywiła się już przy nim. Z pełnym dzbanem i szklanką ruszyła do stolika, przy którym siedział jegomość czekający na trunek.
- Pańskie zamówienie - odezwała się, stawiając dzbanek i szklankę przed mężczyzną. Oczywiście jak zwykle uśmiechała się przy tym. Była ciekawa kim ów człowiek jest, nie kojarzyła jego zapachu. No i jak wiadomo, koty są okropnie ciekawskie.
Rumunia:
Umówił się z Roderichem, miał przyjść na czas, ale jak zwykle coś nie wyszło. Tym razem tym 'czymś' okazała się być grupka rozczarowanych awanturników, którzy nie byli aż tak pijani, jak mogło się Virgilowi na początku wydawać. Cóż się dziwić, że skoro zauważyli próbę kradzieży, rzucili się za niedoszłym złodziejem w pogoń? Szczęśliwie Virgil przebywał tu już na tyle długo, że znał większość zaułków i wiedział, gdzie można się skryć w razie kłopotów takich jak te. Jedynym problemem było to, że trzeba trochę odczekać w ukryciu, aż napastnicy znudzą się poszukiwaniami. Gdy było już jako tako bezpiecznie, Virgil opuścił podejrzanie wyglądający zaułek i ruszył na umówione miejsce.
Knajpa jak knajpa, zatłoczona, pełna przeróżnych dźwięków i zapachów. Virgil wiedział jednak, że chodziło dokładnie o to miejsce. Wszedł spokojnie do środka, rozglądając się za osobą posiadającą umówiony znak. W końcu go wypatrzył. Skierował się do tamtego stolika, zręcznie lawirując między gośćmi i po drodze zgarniając sakiewkę jednego z bywalców tegoż przybytku. Facet i tak był tak wstawiony, że nie zauważył. Mniejsza. Dotarł w końcu do rzeczonego stolika, gdzie właśnie kelnerka stawiała przed jego rozmówcą dzbanek wina.
- Wybacz mi spóźnienie. - odezwał się do Rodericha, siadając przy stoliku - Nastąpiły drobne komplikacje po drodze...
Bo gdyby tamci się nie ogarnęli, nie musiałby przed nimi uciekać. I to nie wina Virgila, że się nie dali okraść.
Austria:
Spojrzał na damę, a po chwili na osobę, której oczekiwał tutaj. Jego czujne gadzie oczy zza pary okularów już lustrowały osobników. Dziewczynie błyszczały się lekko oczy, ogon falował, a uszy drgały, zapewne rejestrując dźwięki i zapachy, jak na pół kota przystało. Podejrzewał u niej czujność i bystrość, rozważał wścibskość. Chłopak zaś, blady, zdawał się lekko zmęczony, do tego był dość chudy i nie w najbogatrzym odzieniu. Rod upewnił się, że jego sakiewka jest na swoim miejscu, podobnie jak zawiniątko, które było tuż obok. Skinął głową im obojgu, racząc się wonią grzanego wina.
- Dziękuję bardzo, panienko. A i witam mości Pana, napije się waść czegoś, nim rozpoczniemy dysputę? - zapytał ostrożnie, starając się też upozorować zwykłe spotkanie, by ktokolwiek, kto teraz zwracał na nich uwagę, przestał się interesować.
Mikronezja:
Cóż, Jay wścibska nie była. Przecież koty nie są wścibskie, prawda? Po prostu są ciekawe świata, o. I ona nie była wyjątkiem. Spojrzała na mężczyznę, który dosiadł się do stolika. Mały włos, a by się skrzywiła na jego zapach. Coś co z niczym jej się konkretnym nie kojarzyło, a jednocześnie było czymś nieprzyjemnym. Cóż, mówiąc prosto ten mężczyzna dla niej "śmierdział". Oczywiście nie w sensie, że nie mył się rok czy coś. To raczej jego naturalny zapach nie był zbyt przyjemny.
- To może ja doniosę drugą szklankę? - zaproponowała, patrząc to na jednego, to na drugiego z mężczyzn. Wyglądało jakby chcieli porozmawiać o czymś, a Jay pomimo swojej natury ciekawskiego kota wiedziała, że nie wypada podsłuchiwać rozmów. No, czasem jej się zdarzyło... Ale przypadkowo! Po prostu miała bardzo dobry słuch.
Rumunia:
Virgil zerknął przelotnie na kelnerkę. Zaraz jednak na powrót skupił się na swoim rozmówcy.
- A chętnie. Dobry trunek zdecydowanie umili dyskusję. - uśmiechnął się do Rodericha, dbając jednak o to, by nie pokazać przypadkiem pary wydłużonych kłów. Nie ma czym się chwalić, poza tym ludzie reagują dość nerwowo na taki widok. Jakby było czym się przejmować.
- Jeszcze raz przepraszam. Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo? - tak, z wychowaniem u rudego też było tak średnio. Rzadko kiedy używał zwrotów grzecznościowych, co zapewne niejednokrotnie irytowało magów, u których się uczył. Należy dodać - kiedy jeszcze się u nich uczył.
Austria:
Skinął głową, chowając symbol, by nikt się do niego nie czepił przesadnie, po czym spojrzał na kotkę, siląc się na delikatny uśmiech - a to wystarczająco rzadkie było dla niego, nie wspominając już o luzie, który reprezentował.
- A zatem... poprosimy. - odparł mości panience i zwrócił się do towarzysza. - Na całe szczęście nie, choć... - zerknął jeszcze na ludzi, ściszając ciut głos, gdy dziewczyna odeszła - Obserwowanie różnorakiej masy ludów daje mi często więcej rozrywki, niż cokolwiek innego. To bywa niezły kabaret.
Podzielił się tym jakże szczerym, acz prawdziwym przemyśleniem i przyjął naturalną pozycję, poprawiając mankiet swojego stroju. Jak każdy śledczy magiczny, nosił przy piersi broszę sokoła z czerwoną wstążką, na której wypisane było jego nazwisko w języku miasta, w jakim pracował. Dawała mu poczucie bezpieczeństwa, bo głupotą byłoby okradać działacza prawnego, a posiadanie broszy bez wstęgi z nazwiskiem wskazuje jednoznacznie na rabunek, nie można wszak jej pożyczać.
Mikronezja:
Jayleen skinęła lekko głową do nieznajomego i zaraz obróciła się, odchodząc od stołu. Podeszła do baru i poprosiła o szklankę, oczywiście mówiąc, do którego stolika ona powędruje. Wszystko musiało być dopilnowane aby żadne naczynie nie zaginęło. Po jakichś trzech minutkach, bo przecież klientów jest cała masa i trzeba było przyjąć ich zamówienie, kotka wróciła do stołu i postawiła szklankę przed mężczyzną, który dołączył do tego pierwszego.
Jego zapach strasznie ją ciekawił, ale przecież nie zapyta go kim jest "bo dziwnie pachnie", to byłoby co najmniej nie na miejscu. Pozostało jej myśleć o tym z niezaspokojoną ciekawością.
- Proszę, na zdrowie - odezwała się. Wróciła do krążenia między klientami i przyjmowania zamówień. Rozmowy mieszały się w jej uszach, te cichsze i te głośniejsze.
Rumunia:
- Tak, obserwowanie innych to dobra rozrywka. - przyznał rację Roderichowi - I często bywa przydatna. Wiele rzeczy można się dowiedzieć ze zwykłej obserwacji.
Nie chodzi nawet o wyszukanie potencjalnej ofiary, która nadawałaby się do okradzenia. Po prostu lepiej mieć świadomość, jakie mniej więcej osoby cię otaczają, żeby później nie doszło do przykrych niespodzianek.
- Dziękuję. - odpowiedział kelnerce, gdy ta przyniosła szklankę. Odczekał chwilę, aż dziewczyna się oddali, w końcu nie powinna słyszeć tej rozmowy. A nawet z dość krótkiej obserwacji wynikało, że prawdopodobnie należy to ciekawskich osób.
- Może zajmiemy się omówieniem sprawy, dla której się spotkaliśmy... - zaczął, nieco ściszonym głosem. Patrzy uważnie na Roda i czeka, aż ten wyjaśni, o co dokładnie chodzi.
Austria:
Skinął raz jeszcze głową kotce i dla wykorzystania dłuższej chwili nalał grzanego wina sobie jak i towarzyszowi. Usiadł i spojrzał na niego, gdy padło pytanie. także ściszył ton głosu.
- Byłeś uczniem maga o imieniu Alexander przez pewien czas, zaś on miał przyjaciela o imieniu Andulvar, zgadza się? - zapytał przezornie, nie udzielając zbyt wiele informacji, a jednocześnie dając mu możliwość do wykazania się kłamstwem lub szczerością. Wszystko zależy od tego, czy on potwierdzi, czy zaprzeczy, do tego Rod spojrzał mu prosto w oczy, badawczo.
Mikronezja:
Chwilowo Jayleen miała moment na odpoczynek co jej bardzo odpowiadało. W końcu każdy zasługiwał na trochę czasu dla siebie. Ona jednak nie miała zamiaru totalnie się obijać przez te kilka minut. Usiadła za barkiem na wysokim krzesełku, sięgnęła po szmatkę i wzięła się za wycieranie świeżo umytych szklanek. Jej uszka cały czas podrygiwały lekko co wyraźnie świadczyło, że chcąc nie chcąc, słuchała tego co działo się na sali w pomieszczeniu.
Rumunia:
No nie, dlaczego Roderich zapytał akurat o tego starego dziada? Gorszej zrzędy Virgil w życiu nie spotkał. W sumie dobrze, że już nie ma z nim styczności, nie przepadał za nim.
- Tak, byłem jego uczniem. - przyznał z ociąganiem, mając jednak nadzieję, że jego rozmówca nie postanowi drążyć za bardzo tematu - Wiem, że Alexander przyjaźnił się z Anduvalem, ale co to ma do rzeczy? - mówi prawdę, chociaż ma pewne wątpliwości, czy powinien być tak do końca szczery. W końcu jeszcze nie bardzo wie, o co chodzi, i nie ma pewności, czy przypadkiem i jemu się za coś nie oberwie. Miał nadzieję, że nie, ale lepiej zachować ostrożność i uważać na to, co się mówi. Raczej nikt nie lubi, gdy zdradza się jego tajemnice, prawda?
Austria:
- Wiele ma do rzeczy. - przyznał i napił się wywaru spokojnie - Andulvar zaginął bez wieści, jakby się rozpłynął w powietrzu, prowadzę poszukiwania. Powiedz, jak często bywał on w Wieży Alexandra? Słyszałeś cokolwiek o miejscach, gdzie on zwykł się wyprawiać? Wszystko może pomóc.
Nim jeszcze skończył mówić, wyjął swój niewielki notesik oraz nieduży pręcik ołowiany w drewnianej oprawce zwany przez niektórych ołówkiem. Poręczny wynalazek, ograniczał czas potrzebny do rozstawienia kałamarza i odpowiedniego umoczenia w nim stalówki. Chociaż zapisy ołowiane łatwo się zacierają, lepiej potem je przepisać poprzez atrament...
Rumunia:
- Nie wiem, czy ten stary pier-... Alexander miał z tym coś wspólnego. Spotykali się do dwóch razy w tygodniu, czasem częściej, jak Andulvar potrzebował jakichś składników do tych swoich eliksirów. - wszyscy wiedzieli, że te najrzadsze substancje, tak bardzo potrzebne magom, są sprowadzane głównie przez Alexandra. Gdzie on miał wtyki, że bez problemu potrafił sprowadzić nawet te zakazane ingrediencje, do tej pory pozostawało dla Virgila tajemnicą. A szkoda, przecież to żyła złota! W sumie też przez to wyleciał z wieży - chciał sobie dorobić, podkradając trochę tych rzadkich składników i sprzedając je, nie do końca legalnie. I tak miał szczęście, że jego nauczyciel przyłapał go w momencie, gdy przez pomyłkę wyjął fiolkę z czterolistnymi koniczynami, a to nie był na tyle rzadki składnik, by za jego kradzież oddać złodzieja odpowiednim służbom. Albo potraktować go klątwą, jak to Alexandrowi czasem się zdarzało.
Virgil z zaciekawieniem przyglądał się temu czemuś, czym notował w notesie Roderich. Chyba już gdzieś coś takiego widział... Ale zaraz, w sumie nie o tym rozmawiają, prawda?
- Wiem o paru miejscach, gdzie bywał Andulvar. Czasem wspominał o nich w rozmowach z Alexandrem.
Austria:
Notował niemal cały czas, zapisując wszystko to, co ważne. Jego gadzie oczy co rusz mrużyły się i otwierały, parokrotnie uciekając w bok, pilnując, czy nikt ich nie podsłuchuje. Już raz prowadził taką sprawę, zawiłą i bardzo niebezpieczną, nie był rad, jeśli znów miałby się podjąć podobnej. Napił się wina, zastanawiając się przez chwilę nad czymś, po czym powrócił do osoby naprzeciwko.
- Pamiętasz może ich nazwy? Albo czy umiałbyś je odnaleźć w terenie? - dopytał o te miejsca, spoglądając na jegomościa pilnie. Nie dziwnym było, że dla miejscowego śledczego takie rzeczy były istotne. Przecież na tym polegało szukanie, prawda? A w przyrodzie nic nie ginie, nawet tej najbardziej magicznej.
Rumunia:
Upił łyk wina, obserwując, jak jego rozmówca skrzętnie notuje każde jego słowo. Miał nadzieję, że jego były mistrz nigdy się nie dowie, że tak beztrosko sobie o nim opowiada. Virgil po prostu nie przepadał za gościem i dalej miał mu za złe traktowanie podczas nauki. W sumie jak tak dzisiaj spojrzeć na to, co się wydarzyło w przeszłości, to chyba dobrze się stało, że nie kontynuuje już szkolenia pod okiem Alexandra.
Zastanowił się nad odpowiedzią na pytania śledczego. Wskazać miejsca, gdzie się Andulvar szlajał. Cóż, to chyba ten moment, gdy odpowiedź nie może być do końca taka prosta.
- Moooże... Nie jestem pewien, czy pamiętam. - a bo pamięć bywa dość słaba, czy to dziwne? Jest przecież tyle bieżących rzeczy, że kto uważałby za istotne, gdzie się szwendał jakiś mag? Rudy może i byłby w stanie sobie przypomnieć. Ale do tego trzeba mieć odpowiednią motywację.
Austria:
Jego ołówek się zatrzymał, a jego gadzie oczy zwęziły się, mrugając parokrotnie. Nie był rad z tej wiadomości, ale jednocześnie przygotowany na taką ewentualność.
- Dostaniesz sto złotych monet, jeśli Andulvar się odnajdzie. - sto sztuk złota, kiedy za dziesięć sztuk można było kupić dobry płytowy napierśnik. Za sto sztuk przez ponad dwa miesiące można żyć jak bogaty mieszczanin i nosić się w najlepszych szatach. Rod uważał, że to dobra cena za tego maga. Uniósł delikatne brwi, czekając na odpowiedź nieumarłego.
Rumunia:
O, jednak Roderich wie, jak zachęcić świadka do współpracy. Jeśli się to wiąże z pieniędzmi, to rudy nie będzie miał większych oporów. Mimo wszystko jednak nie zamierza dać po sobie poznać, że informacja o potencjalnym zarobku jakoś na niego wpłynęła. Sto sztuk złota! Toż to cały majątek!
- Ale niezależnie od stanu, w jakim się znajdzie? - wolał się upewnić. Nie wiedział, co temu magowi chodziło po głowie, kiedy postanowił sobie zniknąć, ale jak już zniknął, to trzeba zakładać najgorsze. - Jeśli tak, to umowa stoi. - Tylko głupiec by nie przystał na taki układ, przynajmniej zdaniem Virgila. A czy sam nieumarły nie jest przypadkiem głupcem, że tak bezkrytycznie się na to zgodził, to temat na inną dyskusję.
Austria:
- Niezależnie. - potwierdził jego słowa. Sto sztuk złota, to dużo, ale życie tego maga było warte znacznie więcej, a jeśli umarł, to świećcie Bogowie nad duchem jego. Rod rozejrzał się po karczmie, po czym napił się wina w spokoju. Cała ta misja była trudna, od historii człowieka po ludzi, którzy go znają.
- A zatem? Co z tymi miejscami? - zaczął się lekko niecierpliwić, to miejsce robiło się przytłaczające, istoty wokół głośne za bardzo, a pora późna, mimo to dzielnie trwał tutaj.
Rumunia:
- Skoro tak mówisz... - no, to nieco go to zapewnienie uspokoiło. Choć nadal nie ma pewności, czy śledczy wywiąże się z obietnicy. Jakaś zaliczka by się przydała, czy coś, ale Virgil mimo wszystko nie chciał testować cierpliwości Rodericha. Zresztą, lepiej trochę poczekać i zobaczyć jak się sprawy będą miały, może trafi się idealna okazja, by się jeszcze potargować? W końcu informacje są czymś, co musi kosztować swoją cenę.
- Miejsca... - zamyślił się na chwilę, zmuszając to, co zostało z jego mózgu, do jakże skomplikowanego procesu myślowego - Jest taki las, położony na południowy zachód od miasta. Z tego, co wiem, Andulvar lubił się tam wyprawiać. Wspominał czasem o szukaniu jakichś obiektów do badań, ale za bardzo nie wiem, o co dokładnie mu chodziło. Narzekał też Alexandrowi na miejscowych, że mu wieśniaki przeszkadzają... - pierwsza miejscówka podana. Cóż jeszcze? - Bo o tym, że bywał na herbatkach u tej wiedźmy Sathary to raczej wiesz, nie?
Tak, czarodziejka byle kogo do siebie na spotkania nie zapraszała, trzeba było być szanowanym magiem. Zarówno Andulvar jak i Alexander zaliczali się do tego grona. I całe szczęście, bo kiedy nauczyciel Virgila chodził sobie na to magiczne kółko dyskusyjne, jego uczeń miał dość czasu, by przejrzeć sobie zawartość szafy z rzadszymi składnikami. Nie było na co narzekać, gorzej, jak ta wiedźma wpadała w odwiedziny do maga. Virgil nie czuł się najlepiej w roli lokaja.
Austria:
Zanotował to szybko.
- Wiedźma... tak, słyszałem o niej, nawet próbowałem z nią rozmawiać. Niestety, kobieta nie jest mi przychylna, z resztą spekuluję, że niewielkiej ilości ludzi jest. - napił się wina - Będę później widział się z inną maginią z jej kręgu, jeszcze tego wieczora. Podejrzewam, iż nie będzie mieć ona nic przeciw, gdybym nie był sam, jeśli chciałbyś pójść ze mną oczywiście.
Spojrzał w notatki, później na ludzi, potem znów na Virgila.
- Las na południowym zachodzie? Czy to przypadkiem nie będzie Migotliwy Gaj? Cóż, nigdy nie dane mi było tam być...
Zmrużył lekko oczy. Od zawsze mieszkał na północy miasta, mało kiedy zapuszczał się "w dół", a w tereny poza tym bardziej. Sprawy detektywistyczne nieczęsto wychodziły poza samo miasto, a nigdy do Gaju nie kazano mu iść. Zastanawiał się czy i jakim zaklęciem próbować wskazywać sobie drogę... O ile będzie to w ogóle możliwe.
Mikronezja:
Jayleen była zajęta swoją pracą, będąc kelnerką w dosyć znanym barze miała masę roboty na głowie. Nawet jeśli nie była jedyną kelnerką tutaj to i tak musiała dużo zrobić. Uwijała się między stolikami, w jej uszy wpadały urywki różnych rozmów przez co dowiadywała się masy różnych rzeczy.
Oczywistym było więc, że w pewnym momencie jej uszka zadrgały słysząc jakże znajomą nazwę Migotliwego Gaju. Bywała tam bardzo często, zapewne jej kocia natura ciągnęła ją tam. Uwielbiała się wspinać po drzewach i przesiadywać na nich, wsłuchując się w odgłosy przyrody. Miała nadzieję, że mężczyźni się nie pogniewają na nią. Podeszła do nich i odkaszlnęła cicho żeby zwrócić na siebie ich uwagę.
- Przepraszam, że przeszkadzam. Tak się składa, że przypadkiem - i tu nie kłamała - usłyszałam o czym panowie rozmawiają. Jeśli nie wiecie, gdzie dokładnie jest Migotliwy Gaj to ja mogę pokazać. Znam go jak własną kieszeń - wytłumaczyła się i obdarowała ich tym swoim uśmiechem, tak charakterystycznym dla Kotoludzi, który najczęściej działał na innych.
Rumunia:
- Taak, jędza do najmilszych nie należy. - przyznał rudy – I z byle kim nie zamierza rozmawiać. O, a z którą maginią, jeśli można wiedzieć? - zanim podejmie decyzję o wybraniu się na taką rozmowę, wypadałoby się dowiedzieć, do kogo właściwie pójdą. Virgil kojarzył większość magów w mieście, jednak tej niewielkiej części, która kojarzyła jego, wolał unikać.
-Tak, dokładnie. Nie mam pamięci do tych nazw... W każdym bądź razie o to miejsce chodzi. - jak mógł zapomnieć tak prostą nazwę, tego chyba się nie ogarnie. - O, to tak jak ja. - uśmiechnął się – Znam to miejsce tylko z opowieści.
Umilkł, gdy podeszła do nich kelnerka. Zerknął na Roda, w końcu to jego interes, czy ktoś się wtrąca i czy przeszkadza to w jego misji.
Austria:
Chciał już odpowiedzieć Virgilowi, przekazać więcej informacji, gdy nagle kotka podeszłą do nich. Nie był negatywnie nastawiony, no może poza tym drobnym faktem, że przerwano im rozmowę. Uniósł lekko imitowane brewki (bo tak naprawę ich nie miał, była to iluzja) i przechylił głowę.
- Moje zlecenie tyczy się właśnie tego Gaju. Chciałabyś nam pomóc, Panienko? - zapytał grzecznie. Na chwilę odwrócił wzrok od niej, dał Virgilowi sygnał mający znaczyć "zaraz wrócimy do tematu" i ponownie spojrzał na kocicę, ciekawy odpowiedzi. Jego gwiazda byłą rozpoznawalna, więc kotka zapewne domyśla się, w co by się wciągnęła. A może nie i idzie całkiem na żywioł? Kto wie...
Mikronezja:
- Nie wiem czy mogę pomóc tak ogólnie, nie powinnam opuszczać karczmy na zbyt długi czas, ale na pewno mogę pokazać, gdzie jest Gaj i przeprowadzić przez niego. Jak już powiedziałam, znam go jak własną kieszeń. Często tam bywam - wytłumaczyła dokładnie o co jej chodziło. Nie chciała się pakować w jakieś dziwne sprawy, a pewnie i tak się wpakuje bo tak już ciekawskie koty mają. Chciała tylko odrobinę im pomóc skoro była do tego okazja, nie planowała opuszczać tego miejsca na dłużej niż było to niezbędne.
Rumunia
Przyglądał się dziewczynie nieco sceptycznie. Najpierw proponuje pomoc, potem stwierdza, że nie powinna opuszczać karczmy, no niech się zdecyduje. Cóż, słuchanie całościowe nie było mocną stroną Virgila. To by w sumie tłumaczyło słabe wyniki w nauce... tego, co go specjalnie nie interesowało, oczywiście. No, ale wracając do obecnej sytuacji, wygląda na to, że kotka najwyraźniej przejawia chęć robienia za przewodnika. Z jednej strony dobrze, oszczędzą trochę czasu i pieniędzy na szukanie kogoś, kto rzeczywiście zna teren. A bo to wiadomo, czy taki miejscowy, to nie będzie chciał wyciągnąć jak najwięcej kasy? Anduval się na wieśniaków skarżył, miedzy innymi w tej kwestii. Więc chyba przewodniczka, która sama zgłosiła się na wolontariat, nie jest taką złą opcją. Chyba że specjalnie się na to zgłosiła. Może o to chodzi, żeby zmylić śledczego, czy coś? W sumie nieumarły nie wie, czy Roderich zdążył już podpaść magom.
Austria:
Wysłuchał jej uważnie i pokiwał głową, rozumiejąc jej sytuację. To wydawała się dobra opcja, ale czy dziewczę się zgodzi? I...
- Jak długo mogłabyś opuścić karczmę? Byłabyś w stanie uzyskać nieobecność na całą dobę? - zapytał i zaraz też dodał wyjaśnienie - Prowadzimy poszukania. Nawet jeśli dotrzemy do Gaju za Twoją pomocą, nie jestem w stanie przewidzieć, jak długo tam pozostaniemy i jak wiele będziemy się po samym Gaju poruszać.
Roderich spojrzał w jej oczy, szukając intencji Wydawała się szczera... To dobrze. Każda pomoc jest tak naprawdę ważna, a czy i co za tą pomocą stało także było ważne. Zastanawiał się, czy i ona zapyta o rekompensatę, tak jak musiał skłonić Virgila do mówienia? Czy też kocia wścibskość zadziała?
Mikronezja:
- Dobę albo i dwie. Tą karczmę prowadzi mój ojciec, więc nie będzie problemu żebym zniknęła na dzień czy dwa - odpowiedziała mężczyźnie z uśmiechem. Pewnie będzie musiała trochę ojcu pomarudzić bo jest jego jedyną córką, ale na pewno ją puści bo sam wiedział, że Jay często była w tamtym miejscu. Powinna bez problemu dostać zgodę od niego.
- Psem co prawda nie jestem, ale koty mają równie świetny węch - nie do końca, ale cii, koty nie przyznają się do tego - Więc w poszukiwaniach też mogę pomóc. Jeśli oczywiście nic groźnego się nie pojawi w lesie - bo nie chciała też za bardzo ryzykować życiem.
Rumunia:
Siedzi sobie i słucha tej rozmowy, starając się jeszcze utrzymać skupienie na tym, co słyszy. Cóż, łatwe to nie było, tyle gwaru i ludzi wokół, a i tam coś błysnęło. Nie, żeby rudy był sroką, po prostu ciężko mu się powstrzymać, gdy widzi okazję do łatwego zarobku. A niektórzy to wręcz proszą się, by zaopiekować się ich dobytkiem. Jednym uchem starał się jednak mimo wszystko słuchać. Dalej nie wiedział, jak odnieść się do chęci przyłączenia się do nich Jayleen. No cóż, najwyżej wspomni Roderichowi o swoich obawach w najbliższym cza-... o, tamtemu facetowi zaraz sakiewka zleci ze stołu.
Austria:
- Hm... - Rod potarł podbródek palcem z zamyśleniem, ale po chwili odłożył dłoń na stół ze spokojem. - W porządku. Mogłabyś się do nas dosiąść? Wyjaśniłbym Ci wszystko pokrótce.
Zerknął ukradkiem na Virgila, gdyż ten był chyba lekko rozkojarzony. Następnie wrócił oczyma do kelnerki, w duchu mając nadzieję, iż się zgodzi. Prawdę mówiąc, dziewczyna im z nieba spadła...
Mikronezja:
Skinęła lekko głową na słowa mężczyzny.
- Raczej tak. Powiem tylko tacie, że poprosiliście mnie o to - odpowiedziała z uśmiechem i obróciła się na pięcie idąc w stronę zaplecza. Jej puszysty ogon kołysał się lekko na boki z powodu ekscytacji. W końcu miała komuś w czymś pomóc. To praktycznie jak przygoda. Wróciła po jakichś pięciu minutach i usiadła obok tego milczącego mężczyzny. Zdecydowanie wygodniej się rozmawiało siedząc na przeciwko rozmówcy niż obok niego, a miała rozmawiać z tym w okularach.
- No to słucham - uśmiechnęła się.
Austria:
Pokiwał głową na znak, że rozumie i poczekał, aż kicia odejdzie od ich stolika.
- Chodziło mi o maginię o imieniu Rin. Winienem jej spotkanie, wybiorę się tam bezpośrednio po rozmowie tutaj. - przekazał odpowiedź wampirowi na wcześniejszą kwestię - Zaś przewodnik nam się przyda, przyznaj.
W tym czasie powróciła kotka, tak więc Rod upił wina, by móc jej skrócić wersję informacji.
- Pozwól, iż najpierw siebie oraz swego kompana przedstawię. Mam na imię Roderich i prowadzę sprawę zaginionego maga o imieniu Andulvar, który zaginął przynajmniej siedem dni temu, być może dalej. Był zaprzyjaźniony z magiem Alexandrem, którego były uczeń, Virgil, siedzi tu wraz ze mną. - tu skinął głową wampirowi. - Próbuję odtworzyć historię ostatnich dni, stąd też wędruję po miejscach, które Andulvar odwiedzał, szukając wskazówek. Jednym z takich miejsc był właśnie Gaj, coś musiało być weń przyciągającego tego maga przywoływań. Nie słyszałaś może, czy w tych okolicach magowie z tej bądź jej podobnych szkół się zbierali?
Alexander nie mógł być już pytany, jego poczytalność została utracona wiele dni temu. Rod sam nigdy się nie zapuszczał do Gaju, to też nie znał tamtejszych zebrań magów. Ciekawe, czy może to grupa Sathary tam się zbierała... Podniósł oczy, by posłuchać kota.
Mikronezja:
Kiedy wreszcie Jayleen wróciła do dwójki mężczyzn i usiadła obok Virgila, który swoją drogą dziwnie pachniał. Nie kojarzyła kim może być ten mężczyzna. No, ale wracając do głównego wątku, dziewczyna uważnie słuchała Rodericha kiedy opowiadał o tym co ich sprowadza tutaj dokładnie. Cała sprawa wydawała się intrygująca co tylko bardziej kotkę zaciekawiło i kusiło do pomocy tej dwójce.
- Słyszałam o tym magu trochę - w końcu pracuje w karczmie, tu ludzie rozmawiają o wszystkim - Ale nie słyszałam jeszcze o tym, że zaginął - widocznie zbyt mało czasu minęło od tego zaginięcia chociaż w sumie tydzień to całkiem sporo.
- Nie wiem w sumie nic o Andulvarze, ale Gaj jest naprawdę pięknym miejscem. Może po prostu spodobało mu się ono? Czasem widuję tam ludzi. I nie tylko - po zapachu zawsze mogła rozpoznać czy człowiek, którego widzi rzeczywiście jest człowiekiem.
- Chociaż jak tak pomyślę to na pewno co najmniej kilka razy zdarzyło mi się spotkać jakichś magów.
Austria:
Słuchał dziewczyny i coraz bardziej był przekonany, iż los był mu szczęśliwy. Pokiwał głową ze spokojem, czasem zerkając na opcjonalne reakcje wampira. Był zadowolony z takiego obrotu sytuacji.
- Cieszy mnie to, iż nieobce jest Ci to imię oraz iż wspomnienie osób w szatach kryje się w Twych oczach. Będę rad, jeśli będziemy mogli razem zwiedzić miejsca, w których widziałaś magów. - odparł ze swoistą neutralnością. Otworzył notatnik i coś zapisał na szybko, po czym odłożył ołówek i spojrzał znów na kotkę. Wydawało się, że sprawa jest jasna.
Mikronezja:
- To tylko imię, nic zupełnie nie wiem o tym magu. Więc to raczej nie pomoże, nawet nie wiem jak on wygląda - wytłumaczyła Roderichowi. Nawet gdyby zobaczyła tego mężczyznę gdzieś to by nawet nie wiedziała o tym bo go nie znała.
- Jasne, żaden problem. Czy będzie przeszkadzać jeśli wyruszymy jutro rano? Nawet jeśli wycieczka okaże się krótka to i tak wolałabym się przygotować do niej - miała nadzieję, że nie będzie im to przeszkadzać. Nie lubiła zbierać się w pośpiechu. Lepiej spokojnie poczekać do jutra, zjeść śniadanie. Ona by spakowała parę potrzebnych rzeczy.
Austria:
Otworzył znów notatnik i dopisał trzy słowa w nim, po czym znów go zamknął. Następnie skinął głową i spojrzał na ich oboje, po chwili jednak na wampira.
- Mi wyruszenie o świcie nie będzie wadziło, jaka jest Twoja opinia, Virgilu? Czy ta opcja Ci odpowiada? - przechylił głowę lekko, zaciekawiony odpowiedzi nieumarłego. Wszak to w jego gestii słońce mogło najmocniej przeszkadzać, wolał się upewnić.
Rumunia:
Fakt, zagapił się. A raczej w pewnym momencie, który w założeniu miał poświęcić na obserwację jakże ciekawego knajpianego otoczenia, po prostu się wyłączył. Pewnie by sobie tak jeszcze podryfował myślami, zastanawiając się nad mniej lub bardziej ważnymi sprawami, gdyby nie usłyszał swojego imienia wymówionego przez śledczego. To sprawiło, że się nieznacznie wzdrygnął, powracając do rzeczywistości.
- Co? Tak, tak, jak najbardziej... - odpowiedział szybko. Nie dosłyszał dokładnie pytania, ale pewnie to nie było nic na tyle istotnego, by się o to wykłócać, albo nawet dopytywać, o co chodzi. Wszakże wtedy dałby do zrozumienia, że zignorował towarzystwo i ich nie słuchał.
Austria
- Wspaniale. - podsumował z zadowoleniem i dopił wino. Zawiniątko, jakie miał, okazało się nie być potrzebnym do użycia, jeszcze nie teraz... Pozwolił zaś sobie podsumować to, co zostało umówione.
- A zatem jutrzejszego ranka wyruszymy do Gaju w trójkę bądź w czwórkę, jeśli magini, do której teraz będę zmierzał, także będzie chciała iść. Proponuję zmówić się pod Wschodnią Bramą w chwili, kiedy padnie pierwszy tego dnia podwójny dzwon w mieście. - schował swój notes i spojrzał po nich jeszcze - Dziękuję, że zgodziliście się mi pomagać. Na zakończenie tego spotkania przezornie chciałbym się upewnić, czy macie jakieś pytania?
Śledztwo wydawało się być "na swoim miejscu", kierunki informacyjne rodziły się jak jeden po drugim. Mimo wszystko, przeczucie nie dawało mu spokoju, że to nie będą proste poszukiwania...
Mikronezja:
Sama spojrzała na mężczyznę, który siedział obok niego. Wyglądał na mocno zamyślonego, ciekawe czy wiedział na co się właśnie zgodził. Jej zdaniem nie. Pochyliła się lekko w stronę mężczyzny.
- Właśnie zgodziłeś się być mięsem armatnim - powiedziała do niego zniżonym tonem po czym zaśmiała się i wstała z krzesła, kłaniając się lekko.
- W takim razie do zobaczenia jutro rano - po tych słowach ulotniła się.
Rumunia:
Tym razem już z uwagą wysłuchał, co śledczy miał do powiedzenia. Dobra, pora i miejsce zbiórki ustalone... Trzeba będzie się jeszcze dzisiaj zakręcić za paroma rzeczami, które mogą się w podróży okazać przydatne. Ale na to jest jeszcze czas.
- Nie, jak na razie nie mam żadnych pytań. - zapewnił Rodericha. Pytania zapewne pojawią się później, ale wtedy będzie na nie czas, przynajmniej taką miał Virgil nadzieję.
- Słucham? - spojrzał pytająco na Jayleen. Jej oświadczenie nieco go zaniepokoiło. Nie, raczej sobie żartowała, widać to po jej zachowaniu. Według Coțofany to nie był śmieszny żart, znał o wiele lepsze. No ale słyszał też, że Nekomimi miewają skłonności do psot, nawet jeśli ich poczucie humoru różni się od jego. Wspomniane istoty ponoć posiadają coś jeszcze, ale na ile te pogłoski są prawdą, Virgil zamierza się przekonać podczas podróży. Na pewno pojawi się jakaś okazja, trzeba będzie tylko wyczuć odpowiedni moment. Na razie jednak nieumarły skinął głową na pożegnanie kotce, po czym przeniósł wzrok ponownie na śledczego.
- Skoro jeszcze masz jedną osobę do przesłuchania, to nie będę cię zatrzymywał. - wstał ze swojego miejsca – Dobrej nocy zatem. - uśmiechnął się jeszcze lekko, zanim skierował się do wyjścia z gospody.
Ma jeszcze coś do zrobienia.
Austria
Pokiwał głową i sam wstał, najpóźniej z nich. Pozostawił koło dzbana dwa srebrzaki w podzięce za grzane wino, pozbierał rzeczy i wyszedł, a Noc słodka omiotła jego łuskowaną skórę. Jak dobrze, że był zmiennocieplny. Zasyczał cicho i czym prędzej podążył w kierunku domu magini, kierując się najpierw na dalsze dzielnice, później już krążąc za drobnym zaklęciem naprowadzającym. Sam z siebie nigdy by nie trafił...
Wreszcie dotarł pod drzwi, wiedział, że to tutaj. Nie każdy dom jest obarczony zaklęciem ochronnym, a ten właśnie był. Ujął za kołatkę i zapukał głośno, po czym cofnął się o krok, oczekując gospodyni.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
- Reszta postów:
Nauru:
A czemu nie? Zawsze lepiej dmuchać na zimne i mieć wokół domu dobrą osłonę magiczną, zwłaszcza że po latach praktyki utrzymanie takowej nie było bardzo uciążliwe. Być może, gdyby szła inną drogą niż poznanie, przywoływałaby sobie chowańce, jednak póki co jedynym "dzikim" okazem w tym domu była sama właścicielka. Usłyszała pukanie do drzwi, odłożyła więc książkę i podniosła się, otrzepując spódnicę. Wyszła dostojnym krokiem z biblioteki i otworzyła drzwi przed (nie)spodziewanym gościem.
-Dobry wieczór, panie Roderich. Zapraszam do środka - ruchem ręki wskazała mu drogę, samej też ruszając w stronę biblioteki. Zarówno ona jak i on byli dość biegli w magii, zapewne więc bez problemu widzieli swoje prawdziwe postacie, nieskrywane za magicznym kamuflażem.
Weszła do dość przestronnego pomieszczenia, które wypełniały regały zastawione rozmaitymi księgami. Wskazała swojemu gościowi jeden z foteli przy małym stoliku.
-Proszę siadać. Czegoś się pan napije?
Austria:
Skłonił się damie elegancko i wszedł do środka, na całe szczęście, bo od tego powietrza robił mu się już na łuskach delikatny śluz, a nie chciał zużywać dodatkowej magii na ukrycie gadziego zapachu. Oficjalnie jest człowiekiem...
- Dziękuję, iż zgodziła mi się Pani poświęcić czas. -odparł, idąc za nią.Nie, nie widział postaci jako Fluegela, widział kobietę, chociaż wyczuwał ilość magii bijącej od niej i domyślał się, iż kryje się ona za zaklęciem. Nie był wszak magiem, był uczony o teorii magicznej, nie praktykował jej. To ogromna różnica, której nie chciał zmieniać, nie chciał przekraczać granicy magii. Mogłoby się to dla niego źle skończyć. Utrzymanie wyglądu i zapachu było jego górnymi możliwościami.
Wszedł z nią do jednej z bibliotek i na pozwoleniem zajął miejsce przy stoliku.
- Poproszę szklankę wody, jeśli nie jest to problemem. - nie będzie dziś wymagający, nie dla tej gospodyni. Wszak zależało mu na dobrych relacjach, by pozyskać jak najwięcej informacji...
Nauru
Jej tam wydawał się o wiele bardziej interesujący właśnie jako nieczłowiek. Ale cóż poradzić, iż w naturze Flugelów, oprócz walk, była też chęć poznania tego, co nieznane, zwłaszcza, jeżeli było to dla nich "egzotyczne"? Bo posiadanie magicznych uzdolnień wcale nie kwalifikowało nikogo wyżej w hierarchii skrzydlatych - owszem, gardzili niemagicznymi istotami, ale ludzie oraz elfy znajdowały się na dole ich drabiny społecznej. Mogło to doprowadzić kiedyś do zguby, ale póki co skrzydlaci trzymali się całkiem nieźle.
-Nie było to dla mnie problemem. Ale, wolę chyba, o ile nie przeszkadza to panu, by i pan odpowiedział na parę moich pytań - chyba nie zamierzała się dziś bawić w detektywa, ale była ciekawa całej tej sytuacji.
Zniknęła zaraz, by wrócić po chwili ze szklanką wody i podała ją Roderichowi.
-Proszę więc pytać - usiadła na przeciw niego.
Austria
Skinął jej głową spokojnie, on na wszelkie pytania postara się odpowiedzieć wyczerpująco i tego samego oczekuje od niej. Przyjął wodę z wdzięcznością.
- Dziękuję. - napił się ciut i odstawił, wyjmując notatnik i wcześniej używany ołówek - Proszę mi opowiedzieć o Pani znajomości z magiem o imieniu Andulvar. Poszukuję go.
Spojrzał na kobietę przed sobą, czując wszechobecną magię. Zawsze to dziwne, niepokojące uczucie, kiedy wiesz, że masz przed sobą maga, ale sam nie możesz nic zrobić. Podświadomie czuł zagrożenie, chociaż ufał, że kobieta nie jest mu wroga. Oby nie było to zgubne...
Nauru
-Nie ma za co - uśmiechnęła się lekko. Póki co, można było powiedzieć, że Roderich jest w dość uprzywilejowanej pozycji. Głównie dlatego, że nie zetknęła się jeszcze z jego rasą, mimo wielowiekowych doświadczeń, co oznaczało, że mężczyzna był dla niej kimś nowym, o którym niewiele wiedziała.
-Poznaliśmy się całkiem niedawno...z piętnaście lat temu? Zaczęło się od wspólnych badań nad artefaktami, kiedy dochodziło do wymiany materiałów i informacji między nami. A potem zaczęliśmy współpracować ze sobą. Na tę chwilę powiedziałabym, że jesteśmy dobrymi znajomymi i każde z nas posiada istotny fragment naszej wspólnej pracy - oparła się w fotelu.
-Czy udało się panu ustalić coś konkretnego?
Austria
Zanotował sobie informacje od razu, słuchając jej i zastanawiając się, czy kolejne tropy tylko będą umacniać go w tym, co wie, czy też dadzą kolejne możliwości. Zbyt wiele ścieżek możliwości bywało zgubnym, ale jedna ścieżka zazwyczaj zanikała w martwym punkcie, co było jeszcze gorszym.
- Nad jakimi artefaktami pracowaliście, jeśli mogę prosić? Oraz, w innej kwestii... Czy jest Pani powiązana z grupą Sathary w jakiś sposób? - zerknął na nią - Ja na razie mam kontakt z byłym uczniem jego przyjaciela i ustaliłem gdzie on lubił bywać, więc tam chcę rozpocząć poszukiwania. Jutro wraz z przewodniczką wybieram się do Migotliwego Gaju, co przyniesie tamtejsze myszkowanie, to się dopiero okaże.
Nie umiał przewidywać przyszłości, gdyby potrafił, nie pracowałby na takim stanowisku, tylko jako doradca militarny chociażby. Z drugiej strony to właśnie jest piękne w pracy detektywa - zagadka, którą się rozwiązuje.
Yuan-ti spojrzał na Rin, kiedy oczekiwał odpowiedzi.
Nauru w ostatnim poście napisał:Miała nadzieję, że jej informacje choć trochę pomogą Roderichowi. Gorzej, jeżeli jej słowa dostarczą mu tylko więcej pytań i wątpliwości.
-Głównie nad poszukiwaniem potężnych artefaktów magicznych, jednak często też sprawdzaliśmy bronie, które rzekomo były błogosławione przez bóstwa. Bardzo łatwo dziś dostać "Kij Królowej Avariel" czy "Sztylet Hanali Celanil" - stwierdziła spokojnie, jednak na imię Sathary nie zdołała powstrzymać się od skrzywienia.
-Nie bardzo - odparła cierpko -Andulvar był pomiędzy nami pośrednikiem, jeżeli czegoś od siebie potrzebowałyśmy. Nie mamy o sobie najlepszej opinii, jednak jeśli potrzebuje pan coś wiedzieć, być może będę w stanie coś powiedzieć - powiedziała spokojnie, podnosząc się z siedzenia.
Zdjęła swoją osłonę jakby nigdy nic i wzleciała do jednej z najwyższych półek. Nie było łatwo się tam dostać, przechowywała więc tam najważniejsze książki. Zleciała przed Roda, podając mu tom otwarty na konkretnej stronie.
-Korona Mystry, tym się ostatnio zajmował.
Oczy gada pod osłoną błysły, kiedy nagle zaklęcie opadło i Fluegel przed nim rozpostarł swe skrzydła, zaraz wnikając w swoje królestwo. Roderich doskonale wiedział, że nie ma kontaktu z człowiekiem oraz znał opis Fluegela, ale widział przedstawiciela tej rasy pierwszy raz w życiu. Zaraz jedna odetchnął cicho i zamaskował zaskoczenie, oczekując na dziewczynę, a gdy spojrzał na księgę, słysząc nazwę, ujął ją w dłoń. Ściągnął brewki nieprzyjemnie.
- Hmmm... - odłożył księgę - W porządku. Przeszedłbym teraz do poważniejszej kwestii, której wyjawienie będzie podchodziło pod karę wieczystego milczenia. Czy wyraża Pani zgodę na tę zmianę?
Spojrzał w oczy uskrzydlonej kobiecie, zachowując poważny wyraz twarzy. Miał kilka istotnych pytań, ale musiał mieć całkowitą pewność, że nic nie posypie się w śledztwie.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
Wiedziała, że robi wrażenie. Może nie zawsze i nie na wszystkich, bo jednak bywały osoby różnych ras, które wiele widziały i mało co robiło na nich wrażenie. Niestety.
Rozumiała niezbyt optymistyczne podejście Rodericha do tej sprawy. Te artefakty, o których była mowa, nie były zabawkami, jakie można dostać w każdym magicznym sklepie. To była silna, pradawna magia, a niewłaściwie obchodzenie się z nią mogło się skończyć źle, w skrajnych przypadkach nawet dla całego świata.
-Rozumiem środki ostrożności - jej oczy zabłysły z zaciekawieniem -I wyrażam zgodę. Ale będę miała potem jeden warunek, który chyba nie będzie zbyt problematyczny - coś za coś.
Rozumiała niezbyt optymistyczne podejście Rodericha do tej sprawy. Te artefakty, o których była mowa, nie były zabawkami, jakie można dostać w każdym magicznym sklepie. To była silna, pradawna magia, a niewłaściwie obchodzenie się z nią mogło się skończyć źle, w skrajnych przypadkach nawet dla całego świata.
-Rozumiem środki ostrożności - jej oczy zabłysły z zaciekawieniem -I wyrażam zgodę. Ale będę miała potem jeden warunek, który chyba nie będzie zbyt problematyczny - coś za coś.
Gość- Gość
Re: Miasto Lucker
Skinął głową, rozumiejąc, jednak wolał się upewnić.
- Jakiż to warunek, droga Pani? - spojrzał badawczo w jej oczy, oczekując szczerej i natychmiastowej informacji. Wszak to informacje są najważniejsze w jego zawodzie.
- Jakiż to warunek, droga Pani? - spojrzał badawczo w jej oczy, oczekując szczerej i natychmiastowej informacji. Wszak to informacje są najważniejsze w jego zawodzie.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
Czas to pieniądz, czas ucieka i tak dalej. Jej czas był pojemny, dlatego, według jej poglądów, nie musiała udzielać mu szybkiej odpowiedzi. Ale chciała, bo i zjadało ją zaciekawienie co do całej tej sytuacji.
-Chcę wziąć udział w poszukiwaniach maga - stwierdziła spokojnie. Nie zachwalała swoich umiejętności - nie była towarem. Dość stanowczo stawiała warunek.
-Chcę wziąć udział w poszukiwaniach maga - stwierdziła spokojnie. Nie zachwalała swoich umiejętności - nie była towarem. Dość stanowczo stawiała warunek.
Gość- Gość
Re: Miasto Lucker
Udało mu się zachować kamienną twarz, ale w duszy szeroko się uśmiechnął. Bądź co bądź chciał jej zaoferować, że następnego dnia razem z resztą grupy się wybiorą. Za to skinął lekko głową w ramach odpowiedzi.
- Warunek przyjęty, droga Pani. Pozwolę sobie więc przejść do rzeczy. - napił się jeszcze i przełożył ostrożnie na stół zawiniątko, wyjmując je z szat.
Było wysokości łokcia, szerokości i głębokości mniejsze, była to biała figura, przedstawiała chimerę w momencie ataku. Ryczący lew, parskający kozioł i syczący wąż zastygnięci w zimnym kamieniu. Od figury emanowała silna magia, nawet kompletnie niemagiczna osoba zapewne by ją wyczuła, tak przynajmniej spekulował jaszczur.
- Ta figura stała na środku stolika w jego pokoju dziennym, kiedy wszedłem, by przeszukać jego dom. Nie ma żadnej wzmianki o niej w dokumentacji, którą Andulvar prowadził, jednoczenie w jego mieszkaniu nie było śladów po transmutacji bądź zostały zatuszowane. Rozpoznajesz może ten relikt?
Jemu samemu ręce drżały przy obecności tak silnego obiektu,mimo to starał się nad sobą panować.
- Warunek przyjęty, droga Pani. Pozwolę sobie więc przejść do rzeczy. - napił się jeszcze i przełożył ostrożnie na stół zawiniątko, wyjmując je z szat.
Było wysokości łokcia, szerokości i głębokości mniejsze, była to biała figura, przedstawiała chimerę w momencie ataku. Ryczący lew, parskający kozioł i syczący wąż zastygnięci w zimnym kamieniu. Od figury emanowała silna magia, nawet kompletnie niemagiczna osoba zapewne by ją wyczuła, tak przynajmniej spekulował jaszczur.
- Ta figura stała na środku stolika w jego pokoju dziennym, kiedy wszedłem, by przeszukać jego dom. Nie ma żadnej wzmianki o niej w dokumentacji, którą Andulvar prowadził, jednoczenie w jego mieszkaniu nie było śladów po transmutacji bądź zostały zatuszowane. Rozpoznajesz może ten relikt?
Jemu samemu ręce drżały przy obecności tak silnego obiektu,mimo to starał się nad sobą panować.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
W sumie nie bardzo wiedziała, czy zamierzał to zaproponować, a nie zamierzała czekać na wieści z drugiej ręki. Co jak co, ale jej ciekawość kazała dowiadywać się o wszystkim na bieżąco. Ze swojej strony mogła zaoferować całkiem pokaźną wiedzę i przydatne (skromnie według niej mówiąc) umiejętności magiczne.
Kiedy na stół wyłożona została figura wyraz jej twarzy pozostał niezmieniony, ale źrenice rozszerzyły się. Z cichym szelestem skrzydeł wysunęła się w stronę artefaktu, a przynajmniej czegoś, co emanowało dość potężną magią.
-Chciałabym - zaczęła powoli, jakby nie była pewna swoich słów -upewnić się, czy to na pewno to, o czym myślę. Dałabym znać jutro, jakie wyniki da całonocne poszukiwanie - bo i do niektórych informacji musiała się dokopać głęboko, bo nie były w jej domu.
Kiedy na stół wyłożona została figura wyraz jej twarzy pozostał niezmieniony, ale źrenice rozszerzyły się. Z cichym szelestem skrzydeł wysunęła się w stronę artefaktu, a przynajmniej czegoś, co emanowało dość potężną magią.
-Chciałabym - zaczęła powoli, jakby nie była pewna swoich słów -upewnić się, czy to na pewno to, o czym myślę. Dałabym znać jutro, jakie wyniki da całonocne poszukiwanie - bo i do niektórych informacji musiała się dokopać głęboko, bo nie były w jej domu.
Gość- Gość
Re: Miasto Lucker
Ostrożnie skinął głową na te słowa. Rozumiał ją, chciała zbadać obiekt.
- Oczywiście, mogę pozostawić tę figurkę u Pani, jeśli tego Pani potrzebuje. Proszę mi tylko powiedzieć, co Pani spekuluje, iż to jest?
Zerknął na kobietę, delikatnie poruszającą skrzydłami. Jakąż ona musi posiadać wiedzę, że rozpoznaje poszczególne kształty i materiały oraz emanującą energię, toż to lata studiów...
Spostrzegł, że zaczął się w nią wpatrywać, zatem szybko, choć lekko nerwowo opuścił oczy i znalazł szklankę, by zapić zażenowanie. A przecież nie powinny mu się takie odstępstwa od dobrego wychowania zdarzać...
- Oczywiście, mogę pozostawić tę figurkę u Pani, jeśli tego Pani potrzebuje. Proszę mi tylko powiedzieć, co Pani spekuluje, iż to jest?
Zerknął na kobietę, delikatnie poruszającą skrzydłami. Jakąż ona musi posiadać wiedzę, że rozpoznaje poszczególne kształty i materiały oraz emanującą energię, toż to lata studiów...
Spostrzegł, że zaczął się w nią wpatrywać, zatem szybko, choć lekko nerwowo opuścił oczy i znalazł szklankę, by zapić zażenowanie. A przecież nie powinny mu się takie odstępstwa od dobrego wychowania zdarzać...
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
-Myślę... - zawahała się nieco. Jeśli ten artefakt był czymś innym, pomyłka może być dość znacząca. Jeśli natomiast miała rację, coś takiego było znaczące i mogło stanowić poważne problemy -...że to może punkt portalowy. Jeśli miałby Pan dwa takie, mógłby pan dowolnie podróżować między miejscami, gdzie są umieszczone. Chociaż, patrząc na to, jaką mocą to emituje, aż boję się pomyśleć, gdzie taki portal mógłby zaprowadzić - być może nawet do innej sfery. A to byłoby ciężkie to stwierdzenia przez drugiej figury.
-Być może ktoś uznał, że ludzie i nieludzie uznają to za część jego artefaktów i planował wrócić do jego mieszkania - jego wgapiania się nie zauważyła, więc nawet nie mogła powiedzieć nic na ten temat.
-Na pewno więcej powiem jutro
-Być może ktoś uznał, że ludzie i nieludzie uznają to za część jego artefaktów i planował wrócić do jego mieszkania - jego wgapiania się nie zauważyła, więc nawet nie mogła powiedzieć nic na ten temat.
-Na pewno więcej powiem jutro
Gość- Gość
Re: Miasto Lucker
Następnego dnia niestety nie wszystko było zgodnie z ustaleniami. Rod oczekiwał na wybraną kompanię pod bramą, świt właśnie nastawał. Prawdą było, że Roderich był niewyspany, nie chciał iść, ale musiał, to była jego praca.
Najął niedużą dorożkę, domyślnie była ona na cztery osoby, miał przeczucie jednak, że skrzydlata dama do nich nie dołączy. Jeden kary koń powinien dać sobie radę. Rod gładził zwierzę po karku, jednak koń nie był mu przychylny.
Oczekiwał na resztę. Powinni już być...
(kolejka: Austria - Rumunia - Mikronezja)
Najął niedużą dorożkę, domyślnie była ona na cztery osoby, miał przeczucie jednak, że skrzydlata dama do nich nie dołączy. Jeden kary koń powinien dać sobie radę. Rod gładził zwierzę po karku, jednak koń nie był mu przychylny.
Oczekiwał na resztę. Powinni już być...
(kolejka: Austria - Rumunia - Mikronezja)
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
Spóźnił się. Czyli tak normalnie. Na szczęście spóźnienie nie przekroczyło kilkunastu minut, a to już jest sukces. Virgil naprawdę zamierzał dotrzeć na miejsce spotkania na czas, ale tradycyjnie po drodze wystąpiły drobne przeszkody. Które na dodatek przez pół nocy ganiały za rudzielcem, nie dając mu w spokoju załatwić spraw wymagających dokończenia przed wyjazdem. Niby zamierzał jeszcze tu wrócić i optymistycznie zakładał, że nic mu się po drodze nie stanie, ale kto tam wie? Niektórych rzeczy nie powinno się odkładać na potem. Poza tym, musiał się jeszcze spakować, nie? Gdyby tego nie zrobił, nie miałby dzisiaj ze sobą małej skórzanej torby, która kryła w sobie parę przydatnych na podróż rzeczy.
Roderich mógł dostrzec sylwetkę odzianą w płaszcz, wybiegającą z jednej z odchodzących od placu ulic. Gdy Virgil dotarł na miejsce, zanim się odezwał, spróbował złapać oddech. Niby jako nieumarły mógłby się tym nie przejmować, ale jednak pewne odruchy pozostają. No i weźmy pod uwagę fakt, że jednak jego ciało, chociaż pozbawione w pewnym sensie duszy, nadal pracowało jak żywe. Na dobrą sprawę był prawie jak prawdziwy wampir. No właśnie, prawie. Virgilowi, mimo odbytych specjalnych rytuałów mających zapewnić mu nieśmiertelność, wciąż trochę brakowało do wystarczającego, w jego mniemaniu, poziomu.
- Hejo... wybacz spóźnienie. - powitał Rodericha – To co, zaraz ruszamy?
Roderich mógł dostrzec sylwetkę odzianą w płaszcz, wybiegającą z jednej z odchodzących od placu ulic. Gdy Virgil dotarł na miejsce, zanim się odezwał, spróbował złapać oddech. Niby jako nieumarły mógłby się tym nie przejmować, ale jednak pewne odruchy pozostają. No i weźmy pod uwagę fakt, że jednak jego ciało, chociaż pozbawione w pewnym sensie duszy, nadal pracowało jak żywe. Na dobrą sprawę był prawie jak prawdziwy wampir. No właśnie, prawie. Virgilowi, mimo odbytych specjalnych rytuałów mających zapewnić mu nieśmiertelność, wciąż trochę brakowało do wystarczającego, w jego mniemaniu, poziomu.
- Hejo... wybacz spóźnienie. - powitał Rodericha – To co, zaraz ruszamy?
Rumunia- Rodzina : Ludy Romańskie
Liczba postów : 90
Re: Miasto Lucker
Nekomimi Jayleen
Jayleen przez pewną część nocy nie spała, pomagając jeszcze trochę sprzątać ojcu w karczmie kiedy większość gości poszła już spać. Jak tylko położyła się do łóżka, zasnęła niemal natychmiast. Rano obudziło ją słońce, świecąc jej prosto w oczy przez niezasłonięte niczym oczy. Trzeba było szybko wstać i przyszykować się na wyprawę. Kiedy zeszła, jej ojciec już na nią czekał ze śniadaniem i niewielkim pakunkiem jedzenia. Śniadanie zjadła błyskawicznie, zebrała wszystko czego potrzebowała na ten mały, jej zdaniem, wypad i wyszła na spotkanie dwójce mężczyzn.
- Dzień dobry - przywitała ich z uśmiechem. Jej koci ogon poruszał się na boki co wyraźnie świadczyło o fakcie, że Jayleen była podekscytowana tą wyprawą. - To jak, idziemy?
[może zrobić ogłoszenie, że szukamy kogoś jeszcze do rozgrywki? Może znajdą się zainteresowani c:]
Jayleen przez pewną część nocy nie spała, pomagając jeszcze trochę sprzątać ojcu w karczmie kiedy większość gości poszła już spać. Jak tylko położyła się do łóżka, zasnęła niemal natychmiast. Rano obudziło ją słońce, świecąc jej prosto w oczy przez niezasłonięte niczym oczy. Trzeba było szybko wstać i przyszykować się na wyprawę. Kiedy zeszła, jej ojciec już na nią czekał ze śniadaniem i niewielkim pakunkiem jedzenia. Śniadanie zjadła błyskawicznie, zebrała wszystko czego potrzebowała na ten mały, jej zdaniem, wypad i wyszła na spotkanie dwójce mężczyzn.
- Dzień dobry - przywitała ich z uśmiechem. Jej koci ogon poruszał się na boki co wyraźnie świadczyło o fakcie, że Jayleen była podekscytowana tą wyprawą. - To jak, idziemy?
[może zrobić ogłoszenie, że szukamy kogoś jeszcze do rozgrywki? Może znajdą się zainteresowani c:]
Gość- Gość
Re: Miasto Lucker
(problem w tym, że mi też ciężko już z tą rozgrywką idzie)
Rod podniósł oczy, widząc to jedno, to drugie niebogie stworzenie.
- Dzień dobry. - odparł najpierw każdemu z nich, niby spokojnie opierając się o dorożkę. Miał nadzieję, że nie będzie dziś bardzo gorąco. Nie chciałby musieć w najbliższym czasie zmieniać skóry, to irytujące, a po drugie jego kompani mogliby się dowiedzieć o jego prawdziwej rasie, a to mu nie na rękę.
- Jedziemy raczej. - klepnął w bryczkę, po czym się od niej nieco odsunął - Chodźcie, proszę.
Tu wyciągnął dłoń, by pomóc bądź co bądź damie w dostaniu się na pojazd (nawet jeśli to kot i pewnie sama umie spokojnie wskoczyć), następnie poczekał, aż jego nieumarły kolega wsiądzie, by samemu dołączyć na końcu. Podróż powozem będzie szybsza. Nieduży pakunek Roda już był "na pokładzie" w kącie, oby nic z niego nie zniknęło.
Rod podniósł oczy, widząc to jedno, to drugie niebogie stworzenie.
- Dzień dobry. - odparł najpierw każdemu z nich, niby spokojnie opierając się o dorożkę. Miał nadzieję, że nie będzie dziś bardzo gorąco. Nie chciałby musieć w najbliższym czasie zmieniać skóry, to irytujące, a po drugie jego kompani mogliby się dowiedzieć o jego prawdziwej rasie, a to mu nie na rękę.
- Jedziemy raczej. - klepnął w bryczkę, po czym się od niej nieco odsunął - Chodźcie, proszę.
Tu wyciągnął dłoń, by pomóc bądź co bądź damie w dostaniu się na pojazd (nawet jeśli to kot i pewnie sama umie spokojnie wskoczyć), następnie poczekał, aż jego nieumarły kolega wsiądzie, by samemu dołączyć na końcu. Podróż powozem będzie szybsza. Nieduży pakunek Roda już był "na pokładzie" w kącie, oby nic z niego nie zniknęło.
Austria- Rodzina : Germanie
Liczba postów : 737
Re: Miasto Lucker
Na widok Jayleen uśmiechnął się lekko.
- Witam panienkę. - powiedział do niej wesoło. Pytania, dość oczywistego, bo w końcu po to się tu zebrali, żeby ruszyć w podróż, nie zadał. Zresztą dziewczyna tak czy siak zrobiła to za niego.
W duchu podziękował Roderichowi za pomysł podróży bryczką. Tak będzie o wiele łatwiej i na pewno mniej męcząco. Zwłaszcza, jeśli pogoda postanowiłaby im zrobić na złość. Na razie jednak było całkiem znośnie, nie ma więc czym się martwić. Zastanawiać się będzie nad tym, gdy rzeczywiście pojawi się problem z warunkami pogodowymi.
Na razie jednak odczekał, aż nekomimi wsiądzie do pojazdu, po czym sam zajął obok niej miejsce. Jeszcze po chwili dołączył do nich śledczy i mogli ruszać.
- Mamy właściwie jakiś plan działania tam na miejscu, czy po prostu jedziemy się rozejrzeć i popytać miejscowych? - zapytał, bo czemu nie.
- Witam panienkę. - powiedział do niej wesoło. Pytania, dość oczywistego, bo w końcu po to się tu zebrali, żeby ruszyć w podróż, nie zadał. Zresztą dziewczyna tak czy siak zrobiła to za niego.
W duchu podziękował Roderichowi za pomysł podróży bryczką. Tak będzie o wiele łatwiej i na pewno mniej męcząco. Zwłaszcza, jeśli pogoda postanowiłaby im zrobić na złość. Na razie jednak było całkiem znośnie, nie ma więc czym się martwić. Zastanawiać się będzie nad tym, gdy rzeczywiście pojawi się problem z warunkami pogodowymi.
Na razie jednak odczekał, aż nekomimi wsiądzie do pojazdu, po czym sam zajął obok niej miejsce. Jeszcze po chwili dołączył do nich śledczy i mogli ruszać.
- Mamy właściwie jakiś plan działania tam na miejscu, czy po prostu jedziemy się rozejrzeć i popytać miejscowych? - zapytał, bo czemu nie.
Rumunia- Rodzina : Ludy Romańskie
Liczba postów : 90
Re: Miasto Lucker
Jayleen
Pomoc przy wsiadaniu do bryczki przyjęła z uśmiechem. Oczywiście, nie potrzebowała jej, ale skoro Roderich chciał być dżentelmanem to dlaczego by mu na to nie pozwolić? Poza tym to był całkiem miły gest. Mało takich ludzi na świecie co to znają dobre maniery. Usiadła na wolnym miejscu, plecak ze swoimi rzeczami posadziła sobie na kolanach i zerknęła na zewnątrz. Ona osobiście wolałaby podróż na pieszo, okolica była ładna. Pogoda też się zapowiadała ciepła. Miast jednak cieszyć się słońcem, będzie musiała siedzieć w tym pudełku. No cóż, jakoś to wytrzyma.
- Miejscowych to tam za bardzo nie ma jeśli chodzi o sam las. A i w pobliżu niewiele osób mieszka, ludzie raczej boją się lasu. - wyjaśniła nieumarłemu. Oczywiście mogą popytać jeśli kogoś tam spotkają, ale było małe prawdopodobieństwo.
Pomoc przy wsiadaniu do bryczki przyjęła z uśmiechem. Oczywiście, nie potrzebowała jej, ale skoro Roderich chciał być dżentelmanem to dlaczego by mu na to nie pozwolić? Poza tym to był całkiem miły gest. Mało takich ludzi na świecie co to znają dobre maniery. Usiadła na wolnym miejscu, plecak ze swoimi rzeczami posadziła sobie na kolanach i zerknęła na zewnątrz. Ona osobiście wolałaby podróż na pieszo, okolica była ładna. Pogoda też się zapowiadała ciepła. Miast jednak cieszyć się słońcem, będzie musiała siedzieć w tym pudełku. No cóż, jakoś to wytrzyma.
- Miejscowych to tam za bardzo nie ma jeśli chodzi o sam las. A i w pobliżu niewiele osób mieszka, ludzie raczej boją się lasu. - wyjaśniła nieumarłemu. Oczywiście mogą popytać jeśli kogoś tam spotkają, ale było małe prawdopodobieństwo.
Gość- Gość
Similar topics
» [ZAPRASZAM] Miasto Lucker - kontynuacja
» Miasto
» Miasto, nie za duże nie za małe~
» Miasto maszyn (MG: Syberia)
» Harare - miasto głodujących miliarderów
» Miasto
» Miasto, nie za duże nie za małe~
» Miasto maszyn (MG: Syberia)
» Harare - miasto głodujących miliarderów
:: Formalności :: Śmietnik
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|